"Normalny" seks


Kanony normalności zachowań seksualnych to bardzo względna sprawa uwarunkowana położeniem geograficznym, tradycją, kulturą, a nawet ustrojem politycznym, bo kto powiedział, że za zoofilie z kaczką nie można dziś być posadzonym o obrazę głowy państwa. Generalnie, co kraj to obyczaj. Ponoć w niektórych afrykańskich plemionach dla okazania szacunku gospodarzowi trzeba przespać się z jego córka, a ślub z trzynastolatką wśród Romów to nic niezwykłego. Dla części czytających ten smutny wywód to sodoma i gomora. Ale fatwo udowodnić, ze „normalność” to ulepiona z pustych wyobrażeń o „normalnym seksie” płynna masa, która systematycznie rozlewa się z pomiędzy stereotypowych ram. A już nie dużo brakuje temu światu, by za nienormalne przyjąć małżeństwo na całe życie lub dziewictwo do ślubu (co z reszta już jest traktowane jako nienormalne i prowokuje pytanie: „czy jesteś może homoseksualistą”?).


Pojecie normalności jest tym bardziej abstrakcyjne, gdy zdamy sobie sprawę, że nie mamy takich samych gustów ani takiego samego libido. To tak jakby udowadniać Chińczykowi i Włochowi, co jest smaczniejsze – ryż czy makaron. Z seksem jest trochę jak z jedzeniem. Trudno powiedzieć czy Anglik wsuwający kanapkę z chipsami lub Polak zajadający się świńskimi uszami (tak, tak to nie żarty) jest „normalny” bądź „nienormalny”. Znam ludzi, którzy chętnie konsumują kanapkę z dżemem i ogórkiem kiszonym. Nikt nie potępia jego „dewiacji kulinarnej”, co rozsądnie nasuwa nam wniosek, że to jego sprawa i jego gustu, smaku…. Czyż nie jest podobnie z seksem? Rzecz jasna są pewne granice. Bardzo płynne, ale są. Pozwalają nam osądzić czy mord z lubieżności lub seks z kozą jest już zjawiskiem niepokojącym;), ale nie pozwalają określić, jaka powinna być odległość narządów oralnych od płciowych lub jak mocny klaps w pośladki partnerki jest jeszcze dopuszczalny, a jaki jest już patologią, które części ciała są aseksualne, a które „naturalnie” powinny brać czynny udział w zbliżeniu.


Stereotypy są podsycane również nieznajomością lub niezrozumieniem pojęć określających zachowania seksualne, które są praktykowane w łóżkach (i innych miejscach) jako najzupełniej oczywiste – przebieractwo, sadomasochizm, fetyszyzm, wszelkie …filie. Bo jeżeli dochodzimy do tego, ze osoba podniecająca się wysokimi obcasami, kobiecymi włosami swobodnie spływającymi na piersi, zapachem ciała, widokiem partnerki przebranej za pielęgniarkę lub widokiem rumieńców na twarzy partnera ma swoje miejsce w patologiczno-dewiacyjnym słowniku to coś jest nie tak. Odcieni zachowań seksualnych jest tak wiele, że właściwie trudno nawet powiedzieć, co jest sadomasochizmem lub fetyszyzmem. Niektórzy naukowcy uważają na przykład, że sadomasochizm jest tak rozpowszechniony, iż w zasadzie każdy człowiek jest w pewnym stopniu sadystą lub masochistą. Potrzeba dominacji (najczęściej ze strony mężczyzn) i uległości (często ze strony kobiet) jest po trochu w każdym z nas. Jeżeli tak jest z sadyzmem i masochizmem, to dlaczego nie z innymi „nienormalnymi” rzeczami? Generalnie wyznacznikiem „normalnego seksu” powinny być tylko i wyłącznie dwie osoby w związku, kreujące normę tylko i wyłącznie dla siebie z uwzględnieniem podstawowych ram: bezpieczeństwa, satysfakcji, miłości….

Trudno odważyć się wiec na „międzynarodowe pojecie normalności”. Istnieje tylko lokalna normalność, terytorialna, kulturowa lub społeczna – często szablonowa, wąska, o bardzo niepraktycznym zastosowaniu, służąca raczej dywagacjom znudzonych życiem seksuologów.

Czy jest wiec w ogóle sens tak bardzo ingerować w najintymniejsza dziedzinę życia, która staje się coraz mniej intymna? Na pewno po części tak. Nie na tyle jednak, by określać nienormalnym to, co daje przyjemność obu partnerom, umacnia związek, miłość, zaufanie… choćby ktoś nazywał to fetyszyzmem, masochizmem, altocalcifilią, choreofilią, frotteuryzmem lub jeszcze innym wymyślnym ogranicznikiem „normalności”. No, bo gdzie przebiegają granice pomiędzy pieszczotą, a miłością francuską, pomiędzy pożądaniem, a sadyzmem, a okrucieństwem…. Wszystko to tylko słowa. O ich znaczeniu powinni zadecydować kochankowie. Ciekawe jest natomiast to, że podczas, gdy potrzeba związania partnera lub traktowanie z nieprzeciętnym uwielbieniem stóp partnerki jest już dewiacją lub parafilią, to homoseksualizm lub małoletnie poszukiwaczki przygód są już w tym gąszczu seksualnych „normalności” i „nienormalności” czymś nie wzbudzającym niepokoju!

Istnieją dziś też tacy, którzy stanowczo potępiają wszystko co można „okrasić” określeniami: sztuczne i nienaturalne. Kościół (przy najmniej kiedyś, nie wiem jak jest obecnie) argumentował w ten sposób zakaz stosowania prezerwatyw. Pewnie i dzisiaj nie jeden uznałby stosowanie wibratora lub czegoś tam jeszcze, za karygodne wyuzdanie. Tymczasem nikt nie ma zastrzeżeń do sztucznych zębów, protez lub witamin w tabletkach, co jest przecież w istocie sztuczne i najzupełniej nienaturalne! Samo pojęcie „naturalności” w seksie jest już trochę zwichrowane. Bo co to jest „nienaturalny” seks? Seks, który nie daje szansy zajścia w ciążę? Czyżby Bóg, który nas stworzył byłby, aż tak płytką istotą, by stworzyć seks tylko dla prokreacji? Sama Biblia wskazuje, że nie. Skoro nasze ciała czują wszędzie, to nierozsądnie jest mniemać, że seks ogranicza się do pochwy i penisa. Nie wiem też, na jakiej podstawie można określać coś jako nienaturalne skoro sama natura nie wznosi sprzeciwu, a wręcz nagradza rozkoszą fizyczną lub psychiczną.

Podobnie niezrozumiałe jest postrzeganie seksu tylko jako aktu zmierzającego do poczęcia dziecka. Gdyby seks miał być „normalny” tylko wówczas, gdy możliwe jest zajście w ciążę to pieszczoty piersi i pocałunki byłyby dewiacją. Radość seksu pochodzi od Boga i tak długo jak seks jest źródłem miłości mężczyzny i kobiety, nie ma w sobie samolubnych i nieuczciwych pobudek to człowiek ma pełne prawo cieszyć się tą radością.
Nie „przycinajmy” tak wspaniałego zjawiska jakim jest seks. Trzymajmy się jednak przy tym podstawowego ogranicznika – miłości. Wnioski ostateczne pozostawiam każdemu z osobna namawiając do bardzo charakterystycznego podejścia do seksu, który jakby nie patrzeć rządzi się światem innych zasad, do których wprowadzenie pojęcia „normalności” jest trochę nienormalne.
Kreator stron www - szybka strona internetowa