Dobro i zło


„Oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło” (Księga Rodzaju 3:23).

 

Powyżej słowa przypisywane są Bogu, który miał je wypowiedzieć po zjedzeniu przez Adama i Ewy zakazanego owocu z drzewa „poznania dobra i zła”. Niestety wydaje się, że zjedzenie owocu jednak nie dało zbyt wiele, gdyż już kilka kart dalej zaczyna się opis dziejów narodu wybranego pełnego przelewu krwi, przemocy i ciągłych niepokojów. Dziś wiedza, co do dobra i zła wciąż wydaje się tak samo przez nas niepojęta. Posiadamy setki świętych pism, z których każda zawiera inne filozofie tego, co właściwe, a co nie. Każde państwo ma własne prawa i konstytucję, każdy obywatel ma własne zdanie na temat homoseksualizmu, aborcji, kary śmierci, posiadania broni, mówienia nie prawdy, eutanazji, wojny… Problemów, których nie jesteśmy w stanie skwalifikować wyraźnie w kategoriach dobra i zła jest wciąż bez liku. Wydaje się, że słowa przytoczone na wstępie nie mają potwierdzenia w rzeczywistości. A dla jeszcze większego paradoksu w kolejnych księgach biblijnych znajdujemy setki przepisów prawnych, które zakazują tak oczywistych dla nas rzeczy jak na przykład mordowania. Istotnie zdaje się, że nasza wiedza na temat dobra i zła jest wciąż tak bardzo osłoniona mgłą, że nawet to, że nie wolno mordować trzeba nam napisać na papierze.

Tymczasem rozdrabniając się w szczegóły tracimy możliwość spojrzenia obiektywnego na dobro i zło, i nie dostrzegamy już oczywistego klucza, którego sens zamknąć można w jednym zdaniu: dobrem jest to, co przynosi pozytywne korzyści, a złem to, co przynosi negatywne skutki. Nic, co przynosi korzyści nie powinniśmy nazywać złem i nic, co przynosi złe konsekwencje nie można nazywać dobrem. Każda kolejna tradycja, zwyczaj, religijna lub polityczna filozofia zakłócają tylko naturalny porządek świata, w którym wszystko, co dobre i złe jest już głośno wykrzyczane. Wystarczy tylko sięgać i słuchać naszego świata. Nie potrzebujemy pisanych praw lub kar. Wszystkie prawa są już ustanowione od początków życia, a wszystkie kary wymierza nam naturalny porządek świata. Nie ma konieczności zakazywać skakania z okien. Zakazuje tego natura – karą jest śmierć. Nie musimy zakazywać rozwiązłego trybu życia. Zakazują tego nasze ciała – karą są choroby weneryczne lub śmierć.

 

Paradoksów, którym ludzie są posłuszni nie odwołując się do klucza jest bardzo wiele. Wielu katolików na przykład uznaje za złe spożywanie pewnych pokarmów w określone dni roku. Gdyby jednak zapytać ich, dlaczego nazywają jedzenie mięsa właśnie w ten, a nie inny dzień złem i jakie negatywne skutki tego potrafią wymienić, to za pewne jedyne, co potrafiliby przytoczyć na uzasadnienie tego „zła” to kościelna tradycja – żadnego za to praktycznego argumentu. Gdyby zapytać polityków Singapuru, dlaczego w kraju tym obowiązuje zakaz seksu oralnego również nie potrafiliby tego uzasadnić w oderwaniu od ludzkich filozofii. W Korei Północnej pod karą wieloletniej zsyłki do obozu koncentracyjnego (co często w praktyce oznacza śmierć) każe się ludzi za choćby przypadkowe zbicie talerza z podobizną przywódcy – kara zupełnie abstrakcyjna do praktycznych konsekwencji rozbicia talerza. Wszyscy też znamy zasłonięte twarze muzułmańskich kobiet i ich strój nawet w palącym słońcu. Czy ktoś potrafi przytoczyć jakieś praktyczne argumenty takiego postępowania. W stanie Iowa mężczyzna z wąsem nie może się całować z kobietą w miejscach publicznych, na Florydzie niezamężna kobieta, która skoczy w niedzielę ze spadochronem idzie do więzienia, w Polsce jazda samochodem w czerwcowe słoneczne popołudnie bez świateł mijania jest karane mandatem, w naszym kraju nie wolno Ci też wypić piwa przed domem, w Tennessee nie wolno sprzątać śmieci w niedzielę, a w Szwajcarii dorzuca się zakaz suszenia prania i mycia samochodu. W stanie Floryda nie wolno brać prysznica nago! Niektóre wyznania zabraniają też wiernym wznoszenia toastów lub noszenia czapki daszkiem do tyłu, a na Kubie nie wolno sprzedawać tosterów. Pytanie brzmi… na ile to wszystko ma coś wspólnego z pojęciem dobra i zła jako pozytywnych lub negatywnych konsekwencji, ile to ma wspólnego z praktyką, a ile z nagiętą teorią? Gdyby zapytać Pana policjanta, w jaki sposób stwarza się zagrożenie dla ruchu drogowego jadąc bez świateł w słoneczny dzień potrafiłby jedynie odwołać się do spisanego prawa lub ewentualnie pokrętnej filozofii. Tak naprawdę podobnie jak w przypadku wszystkich innych wymienionych „prawach” nie umiałby wymienić żadnej praktycznej konsekwencji, która istotnie by wskazywała na dobro lub zło danego czynu.

 

Dochodząc do punktu, w którym sprzeciwiamy się wolnym i naturalnym wyborom poprawiającym nasze samopoczucie zaczynamy mylić dobro ze złem. I tam gdzie powinno gościć szczęście sprzyjające pobudzaniu naszych wewnętrznych sił do tworzenia, miłości i życia, pojawiają się załamania, problemy emocjonalne i zahamowania. Gdy więc kolejnym razem ktoś Ci powie, „ale to jest złe” zawsze rozsądnie jest żądać praktycznej argumentacji i rozsądnej odpowiedzi na pytanie „dlaczego”. A gdy usłyszysz odpowiedź rozważ czy istotnie ma to praktyczny wpływ na Twoje życie czy też może wszystko pozostaje w ramach dziwnych ludzkich filozofii, zabobonów lub zwyczajów wymyślonych przez ludzi.


Rzecz jasna, że nie wszystko jest w kategoriach dobra i zła takie przejrzyste i klarowne. Pozornie nierozsądne prawa mogą mieć swoje uzasadnione fundamenty. Sądzę jednak, że kryteria dobra i zła są już na tyle mocno przesiąknięte „nierozsądkiem”, że warto o tym głośno powiedzieć.

Źródła zła

Świat jest przesiąknięty złem i tak jak to określił kiedyś Einstein jest to wynikiem braku dobra. Idąc dalej za cytatami wielkich postaci wysnuć można wniosek, że „zło dobrem można zwyciężyć” – apostoł Paweł. Z wypowiedzi tych wynika kilka ważnych twierdzeń. Otóż zło istnienie z powodu zła lub braku dobra, a zatem skoro brak dobra ma negatywne konsekwencje jest ono również złem. Jeżeli bijesz dziecko jest to złem, ale gdy go nie przytulasz jest to również złem. I rodzi to w nim kolejne zło powielające się jak epidemia.

 

Patrząc na całe społeczeństwa można dostrzec pewną prawidłowość. Tam gdzie panuje życzliwość i miłość jest mniej zła. Tam gdzie zło jest obecne rozprzestrzenia się jeszcze szybciej. Oznacza to, że zło jest generowane w największej mierze przez warunki zewnętrzne, a nie nasze „wewnętrze”. Nikt przecież inteligentny nie przyzna, że tylko przypadkiem w slumsach rodzi się więcej złodziei, narkomanów lub morderców niż w bogatych dzielnicach. Rozsądniejszy jest wniosek, że ludzie są Ci sami, ale poddani różnych czynnikom zewnętrznym STAJĄ SIĘ złodziejami lub narkomanami. A jednak… deterministyczne poglądy na zło i dobro są wciąż obecne w religiach, a nawet teoriach naukowych. Religie głoszą, że możesz być albo dobry albo zły. Abstrahują zupełnie od czynników zewnętrznych i łatwo potępiają poddając obserwacji ludzkie postępowanie. Kradzież jest złem, mordowanie jest złem, przemoc jest złem… Zdaje się być mało ważne czy kradniesz, bo jesteś o krok od śmierci z głodu lub zabijasz, bo najeżdża na Ciebie wróg gwałcący Twoją kobietę i dzieci, zabijający synów, torturujący przyjaciół. Złość, wściekłość i bunt, gdy widzisz jak mordują Twoich bliskich lub zabierają ostatni kawałek chleba jest nie tylko czymś zupełnie naturalnym. Jest też często jedyną drogą obrony, która jeszcze pozostała. Społeczeństwo ludzkie wydaje się jednak wciąż niedorozwinięte i niezdolne do wysiłku intelektualnego nazywanego empatią. Dlatego siedząc w domu przy zastawionym stole, przy ciepłych kaloryferach i spokojnie szumiącym wietrze za oknem łatwo nam mówić „złodziej, bandyta, terrorysta, morderca”. 

 

Wielu jest też zwolenników determinizmu związanego z kodem genetycznym. Dziś już alkoholizm albo homoseksualizm uważa się za wpisany w nasze DNA. Tymczasem proste doświadczenie przeprowadzone przez naukowców może wykazać, że DNA niczego nie definiuje. Gdyby podać tym samym komórkom różne pożywki okaże się, że jednych powstaną kości, a z innych na przykład mięśnie. Skoro, więc samo życie uczy nas, że żywe istoty reagują na życie to, dlaczego wciąż uważamy, że żywe istoty je kontrolują? Nie istnieje kontrola, istnieje tylko reakcja. Jeżeli dziecko z Iraku zostanie wychowane w Polsce to nic rozsądnego nie wskazuje na to, że będzie on podpalał żonę za zdradę lub zostanie religijnym fundamentalistą. Prawdą jest jedynie, że w DNA człowieka zapisane są możliwe reakcje i predyspozycje, które w żaden sposób niczego nie determinują. Posiadając w ręku nóż możesz go wykorzystać w różnych celach, jest on oczywiście dostosowany do różnych czynności, ale to wcale nie znaczy, że musisz nim zabijać, obierać ziemniaki, odkręcać śrubki albo golić twarz. Wszystko będzie zależeć od okoliczności, a te są warunkowane przez czynniki zewnętrzne. I zapewne większość noży na świecie absolutnie nigdy nie posłuży do zabijania, mimo, że nadają się do tego idealnie. Przykładem trafnym, acz tragicznym jest wojna w Iraku, w której normalni mężczyźni pragnący domu, pracy i żywności stają się żołnierzami zabijającymi czasem zupełnie na oślep. Czynią to jednak nie pod ciężarem zakodowanego w nich DNA mordercy, tylko frustracji i poczuciem skrajnego braku bezpieczeństwa. Nie wątpię, że i Ty drogi czytelniku mógłbyś się stać terrorystą i mordercą. Wystarczyłoby naprawdę niewiele.

 

Zło jest WYNIKIEM, a walka ze skutkami zamiast przyczynami nigdy nie zakończy naszej wojny. Wydaje się, że dopóki więcej niż połowa ludzi nie zrozumie istoty zła jako naszej reakcji na nieprzyjazne otoczenie dopóty będzie zło się plenić. Bardzo często widząc krzywdzone dzieci lub zwierzęta słyszeć można wrogie wypowiedzi pod kątem sprawców: „takich to powinno się pozabijać”. Tym sposobem zło osiąga niesamowity sukces. Mało tego, że pleni się w umyśle zdeprawowanego, chorego człowieka to jeszcze kłębi się już w głowie tego, który uznaje się za szlachetnego i dobrego. Tymczasem nienawiść jest nienawiścią. I nie ma różnych nienawiści. Zawsze jest ta sama. Ta z napisem „dobro” jest jedynie jeszcze bardziej podstępna. Mahatma Gandhi mawiał „Stosując zasadę oko za oko... uczyni się świat ślepym”.Każdy system stosujący zło jako karę za zło jest skazany na obecność zła. Każde wykluczenie społeczne, nieżyczliwość, przemoc, nienawiść stosowane w formie czynnika resocjalizującego nie okaże się trwale skuteczne, bo do dobra się ludzi nie powinno pchać tylko ich do niego przyciągać. Zastanawiając się nad wojnami naszych wieków dochodzę do wniosku, że ta oczywista przynajmniej dla mnie prawda nie jest wciąż ogarniana przez intelekt władców wielkich państw (lub, co gorsza jest z premedytacją przez nich wykorzystywana dla prywatnych korzyści małej grupy ludzi, bo przecież nikomu na świecie od wojny nie żyje się lepiej pomijając handlarzy bronią lub koncerny handlowe wzbogacające się o kolejną grupę potrzebujących, którzy zrobią wszystko dla kawałka chleba). Jedyną skutecznością okaże się, więc stworzenie przyjaznego środowiska, w którym ludzki umysł zajęty dotąd troską o przetrwanie zacznie rozwijać się w kierunku owocnych i wolnych interakcji społecznych. Czy ktoś widział najedzonego człowieka, który kradnie chleb, albo chuligana, który nie zetknął się z przemocą? Jego czynami nie powoduje misterne wewnętrzne zło, ale pożywka, którą karmiono jego umysł, otoczenie, w którym żył, warunki, w jakich istnieje. Zło jest chorobą społeczną. Należy leczyć jej przyczyny, a nie objawy.

 

Słyszałem kiedyś niezwykłą wypowiedź. Pewien chłopiec zapytał o to czy jest dobrym czy złym człowiekiem. Dziadek, do którego skierował pytanie odpowiedział, że w każdym jest zły człowiek i dobry i wciąż ze sobą walczą w każdym z nas. Kiedy chłopiec zapytał, który zwycięży, dziadek odpowiedział: „ten, którego będziesz karmił”.


Wszyscy jesteśmy z tej samej materii, wszyscy pragniemy szczęścia i pokoju. Jeżeli w naszym otoczeniu dostrzegamy zło konieczne nie jest karanie, ale zmiana pożywki dla naszego serca i umysłu, a wszystkie ludzkie filozofie kamuflujące tą prawdę są godne najwyższej pogardy i odrzucenia.

Kreator stron www - szybka strona internetowa