Związek według pewnego mężczyzny


Wstęp

Kiedy młody człowiek zdaje już sobie sprawę czego chce w życiu (lub przy najmniej tak mu się wydaje), gdy już jest w stanie określić swój charakter, swoje poglądy… nastaje czas, by określić również swój „ideał” kobiety i związku. Uświadomienie sobie tego, czego się pragnie jest tak silne, że zmusza czasem do napisania pracy o tym i podzielenia się swoimi przemyśleniami. Tak to było w tym wypadku. Przyznam się w tym momencie do odrobiny egoizmu i ujawnię, że głównym motywem napisania tej pracy było również pragnienie przekazania kobietom czego od nich mogą dziś oczekiwać mężczyźni i delikatnego zachęcenia do właśnie takiego kształtowania swojej osobowości.


Dla wielu kobiet będzie to przydatnym (taką mam nadzieje) poradnikiem o tym jak postępować z mężczyzną, czego on chce i kim dla niego jest kobieta, a dla wielu facetów pewnym studium przypadku, pod którym zapewne nie jeden będzie mógł się podpisać lub poznać dzięki temu lepiej siebie, swoją partnerkę i zdać sobie sprawę z tego, czego się pragnie i co robić, żeby to zdobyć. Będzie też wskazówką co robić żeby dać swojej partnerce szczęście. Starałem się spojrzeć na wszystko z obydwóch stron.


Związek według pewnego mężczyzny to również poradnik psychologiczno – socjologiczny, który na pewno wzbogaci Twoją wiedzę na temat postępowania z płcią odmienną i jej roli w Twoim życiu. Podpowie Ci, co robić, by cieszyć się szczęściem z ukochana osobą i udowodni, że małżeństwo wcale nie musi być „klatką”, w której męczy się ze sobą dwoje ludzi. Tak myślą tylko Ci, którzy nie mają wiedzy, którą Ty zdobędziesz. Zdaję sobie sprawę, że moja krótka praca nie jest wyczerpującym studium nad szczęściem w małżeństwie. Chodziło raczej o to, by coś zacząć, by ktoś zaczął pomiędzy sobą rozmawiać, a moja praca była bodźcem do tego, i by posiąść znajomość elementarnej wiedzy o mężczyznach i kobietach.
W pisaniu pracy posiłkowałem się różnymi publikacjami, jednak źródła wielu z nich niestety nie pamiętam. W głowie została mi tylko ich treść. Nie roszczę sobie prawa do pracy naukowej, dlatego nie uważam, by umniejszało to wartość materiału. W kilku miejscach postanowiełem za to odnieśc się do Biblii jako dowodu na uniwersalność opisanej filozofii związku na przestrzeni nawet tysiącleci.

Zanim powiesz "Tak"

Prawdziwy partner, małżonek i kochanek, to ktoś kto wie o Tobie wszystko (lub prawie wszystko) i nadal Cię lubi i kocha. Prędzej lub później na pewno nastąpi taka chwila, gdy człowiek obnaża swoją prawdziwą naturę. Gdy wszystkie zalety i wady wychodzą na światło dzienne. I o ile zalety mogą okazać się miłą niespodzianką to wady mogą być już nieprzyjemnym rozczarowaniem. To dlatego okres poznawania się jest taki ważny. Można go przyrównać do gruntownego przeglądu samochodowego przed ważną i niezwykle ciężką podróżą. Zapewne tylko głupiec myślałby: „czy mam wystarczająco benzyny…? A… na pewno jakoś to będzie. Pożyczę najwyżej od kogoś”. Niestety wiele młodych osób tak właśnie myśli, o ile w ogóle weźmie pod uwagę tą „benzynę”. Coraz mniej osób zadaje sobie pytania dotyczące przyszłości z ukochana osobą, a zamiast tego odurza się własnymi wyobrażeniami szczęścia i beztroski, które szybko przestają być realne. To wcale nie oznacza, że małżeństwo nie może być prawdziwie szczęśliwe i wiele rzeczy może przyjść łatwo, bez większych problemów. Może tak być, jeżeli zanim wyruszymy w tą podróż odpowiednio się przygotujemy – poznamy swojego partnera i wyrobimy sobie realne wizje szczęśliwej przyszłości i potraktujemy małżeństwo jako instytucję dożywotnią.


Podczas pierwszych spotkać często udajemy kogoś, kto naszym zdaniem wywrze najlepsze wrażenie na drugiej osobie. Jest to pewnym aktem zalotów (jakby to określili ewolucjoniści;)), który z pewnością wnosi pewną wyjątkowość w te pierwsze spotkania. Jednak nie warto za nadto odbiegać w tym „staraniu się” od swojej osobowości, która przecież bardzo szybko się ujawni. Bądźmy zatem sobą. Damy tym sposobem możliwość poznania nas samych i ocenienia przez druga osobę atrakcyjności naszej osobowości, która przecież może być dla jednych pociągająca, a dla innych mniej. Jeżeli ceną za bycie sobą będzie utrata szansy na kolejną randkę, to w istocie zaoszczędzimy sobie tylko późniejszego cierpienia i zawodu. Często jednak ktoś kto umie szczerze zachować się wobec innych może liczyć na zdobycie sympatii. Na co wtedy zwrócić uwagę?


Generalnie trudno ułożyć jakieś sztywne ramy (będę to powtarzał niemal przy każdej kwestii poruszanej w tej pracy). Trudno dlatego, że każdy z nas jest inny i oczekuje różnych cech od partnera. Jeden będzie cenił kobiety skromne i nieśmiałe mniemając, że będzie to kobieta uległa i zdolna na różne poświęcenia. Inny zwróci uwagę na zdecydowanie i silną osobowość kobiety sądząc, że z nią będzie można wiele osiągnąć w życiu. Wszystko zależy od tego jakimi priorytetami w życiu kierują się osoby i czego oczekują. Na szczęście istnieje chyba jakiś uniwersalny panteon pożądanych cech, przynajmniej w większości przypadków. Można wymienić tu uprzejmość, poczucie humoru, skromność, kultura osobista, otwartość… itd. Tego chyba każdy oczekuje od partnera. Jak można zaobserwować te cechy u drugiej osoby? Z pewnością od razu rzuca się w oczy powierzchowność. Czasami powierzchowność może nawet wyrażać cele życiowe i sposób życia. Osobiście nie pomyślałbym dobrze o osobie (kobiecie), która na randkę zakłada długą, szarą suknię, sandałki i golf. Uznałbym, że nie przywiązuje wagi do swojej atrakcyjności, co dla mnie np. jest ważne. Choć oczywiście może to być dla kogoś innego oznaką wspaniałej skromności. Zatem wszystko zależy od naszych oczekiwań. Należy nauczyć się jednak czytać sposób zachowania przekładając to na poznawanie osobowości partnera.


Wiele wniesie oczywiście rozmowa i wyrażanie zdania na tematy najważniejsze dla partnerów: podejście do pieniędzy, do seksu, do religii, do wychowania dzieci, do spędzania wolnego czasu…. Z doświadczenia wiem jednak, że w pewnych dziedzinach życia nie chodzi o wspólne podejście, ale uzupełniające podejście. Wspólne podejście, jednakowe z pewnością powinno charakteryzować pogląd na pieniądze, dzieci, religię, seks (choć nie zawsze). Podejście uzupełniające może dotyczyć pasji (można dzięki temu uniknąć wielu negatywnych konfrontacji), typu osobowości (mówi się generalnie o ekstrawertykach - osobach zorientowanych na świat zewnętrzny, utrzymujące bogate życie towarzyskie - i introwertykach - osobach o dużej wrażliwości emocjonalnej, prowadzących bogate życie wewnętrzne, duchowe, chociaż i tu podobieństw czasem jest źródłem wielu wspaniałych, wspólnych przeżyć), a już na pewno typu osobowości pod względem dominacji i uległości. Wiele cech charakteru powinno mieć również charakter uzupełniający. Osoba nieśmiała lepiej będzie funkcjonować przy kimś, kto będzie potrafił być odważny za dwojga, kto weźmie na siebie ciężar rozpoczynania rozmowy lub podejmowania inicjatywy w innych okolicznościach.


Należy przy tym jednak pamiętać, że wszystko to się wciąż zmienia i nigdy nie ma gwarancji, że poznana osoba wciąż będzie taka sama. Kolejne części pracy, będą zatem poświęcone przedmiotowi badań. Co robić, by po sakramentalnym „tak” wciąż cieszyć się sobą nawzajem. Chociaż kolejne rozdziały odnoszą się już do związku, to myślę, że zawierają one jeszcze wiele bardziej szczegółowych niż wcześniejsze wskazówki dotyczące kryterium wyboru partnera.

Kim jest kobieta dla mężczyzny?

Każdy człowiek jest inny. Każdy ma różne oczekiwania. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na postawione w podtytule pytanie i jednoznacznie na nie, nie odpowiem. Generalnie jednak chyba gdzieś w głębi każdego mężczyzny jest jakaś potrzeba oddania się czemuś nieskalanemu, pięknemu, czemuś, co zawsze pozostanie dla niego magią, o co będzie mógł się opiekować i co najważniejsze – będzie należało do niego. Kobieta jest obiektem, na którym ta potrzeba się skupia. Jest symbolem piękna, bezbronności, oddania, wrażliwości, delikatności…. Jeszcze raz podkreślę to słowo: „symbolem”. Nie każda kobieta jest przecież bezbronna, oddana i bezwzględnie piękna. Jest jednak istotą, która pozwala mężczyźnie skupić na sobie przynajmniej wyobrażenie tych cechy. Mówiąc prościej na mężczyzn kobiece piękno, oddanie lub bezbronność działa jakoś dziwnie łagodząco i wyzwala jakby instynkty opiekuńcze, które czasem przeciskają się przez ramy stereotypu męskości – i to nam się podoba. Dlatego mężczyźni są inni dla kobiet i inni dla innych mężczyzn. Gdy obcują z kobieta są zdolni do traktowania jej jak dziecko (w tym pozytywnym sensie). Mówią do niej misiu, kochanie, robaczku, koteczku… gotują, przyrządzają romantyczne kolacje, przytulają, całują każdą cześć ciała…, a wszystko to jest jakby wyodrębnionym z męskiego mózgu sposobem zachowania tylko wobec swojej kobiety. Nikt z nas nie widzi tego, na co dzień, bo to dzieje się tylko miedzy nim, a kobietą.


Niestety to przytulanie, całowanie, śniadanka, misiaczkowanie itd. szybko ustaje i facet z uprzejmego i opiekuńczego ideału zmienia się czasem w samolubnego i szorstkiego męża. Dlaczego? Najczęściej, dlatego, że zdaje sobie sprawę, że oddanie, piękno, wrażliwość i wszelkie inne kobiece cechy, które niosą z sobą tą magię, nieskalaność, urok, którego szuka w swoim życiu okazują się na prawdę tylko symbolem, jego pierwszym wrażeniem. Coraz częściej dostrzega w kobiecie cechy zupełnie odmienne od tych, których tak szukał. Zamiast bezbronności, która wzbudza w nim potrzebę opiekowania się kobietą codziennie słyszy, że kobiety są lepsze w tym, w tamtym, że nie potrzebują facetów, że są samowystarczalne itd. Zamiast oddania widzi coraz częściej konkurenta, który emanuje swoim prawem do odrębności i decydowania o sobie. Zamiast piękna, dostrzega coraz częściej niechlujstwo, niedbalstwo, lenistwo i wulgarność, które z czasem zakrywają całe piękno. Kogo wina? Trudno powiedzieć, bo cały proces przebiega równolegle. To nie jest tak, że kobieta staje się głupim babskiem i dlatego facet staje się świnią. Nie jest też odwrotnie. Wszystko przebiega równolegle. On zapomniał o kolacji, którą jej obiecał – jej przeszła ochota na seksowna bieliznę, którą miała założyć wieczorem. Ona rozplanowała tydzień urlopu dla dwojga nie pytając go o zdanie – on nie wymienia przepalonej żarówki sądząc, ze „ona i tak wszystko robi lepiej”. On przez cały miesiąc nie przynosi jej kwiatów – ona przestaje nosić obcasy, które tak bardzo go podniecają, bo przestała się czuć dla niego ważna. Ona wynosi bez pytania jego stare rzeczy do garażu – on zaczyna wątpić w swoja role w domu i zaniedbuje swoje obowiązki. Całość zaczyna przypominać równię pochyłą. Na skutek naszej niedoskonałości potykamy się o różne problemy, aż z małych niedociągnięć, które są najzupełniej zrozumiale, a czasem nawet usprawiedliwione wyrastają mury. Choć tak na prawdę na samym początku nie było żadnego problemu. I tak z czasem kobieta staje się głupią babą, a mężczyzna świnią. Czy istnieje jakaś możliwość uniknięcia tego? Oczywiście! Wystarczy, by któraś ze stron zdobyła się na przerwanie tego koła. Kiedy mąż zapomni o kolacji, tej na, której tak bardzo zależało jego żonie, a ona mimo to założy dla niego tą seksowną bieliznę, którą lubi i powie mu, że i tak go bardzo kocha chociaż zapomniał o kolacji, na którą czekała… to jeszcze tego samego wieczoru, nocy chodź by o pierwszej nad ranem… jej mąż będzie miał jak nigdy wcześniej ochotę zarezerwować stolik i zabrać ją do najekskluzywniejszej restauracji w mieście (o ile jest inteligentnym facetem). W tym momencie to ona była tą osobą, która przerwała pasmo pretensji i wzajemnego odgrywania się. Kiedy ona zrobi remanent w jego „graciarnianym królestwie”, a on podejdzie i zamiast krzyczeć ze spokojem i troska w spojrzeniu powie jej, że to jego cenne rzeczy, których nie chce żeby ktokolwiek ruszał i że sam je posprząta, ona nabierze do niego jeszcze większego szacunku i jego bałagan nie będzie już bałaganem, ale stanie się również dla niej jego „graciarnianym królestwem” (choć osobiście zachęcam do dbania o porządek w swoich „gratach”:)). Oczywiście różni są ludzie i różne reakcje mogą wyżej opisane zachowania wywołać. Wszystko zależy też od tego, w jakim stadium wzajemnej degradacji są partnerzy. Jednak wystarczy trochę postarać się by te cechy, które tak pociągają mężczyzn były widoczne cały czas, a szczególnie w obliczu problemu, by ideał opiekuńczego gentelmana zaczął coraz bardziej przenikać do rzeczywistości. Dzięki temu oddanie, wrażliwość i piękno kobiety, które mogły wydawać się tylko pozorem zauroczenia przekonają mężczyznę, że znalazł kobietę, na którą czekał całe życie i z którą pragnie przeżyć całą jego resztę. To proste. Miłość, uprzejmość, troskliwość… to najskuteczniejsza broń wobec niedociągnięć partnera. Jest tylko jeden warunek: partner musi mieć świadomość, że okazujesz mu takie uczucia doskonale widząc jego niedociągnięcia. Tylko wtedy zacznie to cenić. Wiele prawdy jest w powiedzeniu, że miłość rodzi miłość. Sprawdza się to w każdej dziedzinie życia. Szkoda, że ludzie tak rzadko o tym pamiętają.


Często kobiety i mężczyźni zmieniają się również nie tyle na skutek negatywnych działań partnera o czym napisano wyżej, ale na skutek nie robienia niczego pozytywnego. Po osiągnięciu jakiejś stabilizacji, znalezieniu partnera oboje zdają się wpadać w błogi stan nic nie robienia, mniemając chyba, że raz zdobyty partner już jest zdobyty na zawsze. Wkrada się rutyna. Mężczyzna przestaje zabiegać o partnerkę przez co kobieta czuje się osobą sprowadzoną do roli kucharki i matki. Nie czuje się kobieco, staje się zgorzkniała. To druga droga do tego jak stać się wrednym babskiem. W podobny sposób może czuć się mężczyzna, którego partnerka zaczyna traktować jak bankomat. Co ciekawe… o ile w sytuacjach wymienionych we wcześniejszym akapicie proces zmian może być dostrzegalny, bo polega na robieniu czegoś źle, to w tej sytuacji trudniej to dostrzec, bo problemy są powodowane nie robieniem czegoś dobrze. Łatwiej zauważyć co jest źle i co trzeba wyrugować, niż to co jest dobre, a czego brakuje. W rezultacie po dłuższym czasie partnerzy wybuchają na siebie lawą pretensji, o których druga strona nie miała pojęcia. „Już nie pamiętam kiedy przyniosłeś mi kwiaty. Już nie zależy Ci na mnie. Przestałeś mówić jak bardzo Ci się podobam…”. Tymczasem mąż odpowiada: „Przecież przynoszę pieniądze do domu, dbam o to, żebyś miała wszystko czego Ci potrzeba” . W słowach kobiety nie słychać tego co mąż robi źle, chodzi o to czego nie robi. Przestał o nią zabiegać, adorować, zdobywać. Problem może dotyczyć w podobny sposób Pań. „Nie tulisz się do moich ramion jak kiedyś, nie mówisz, że mnie kochasz, nie piszesz kiedy nie ma mnie przy tobie, nie stroisz się dla mnie, przestałaś dbać o siebie”. Zazwyczaj kobieta tego również nie dostrzega i myśli, że skoro dzieci nakarmione, „obowiązek małżeński” wypełniony, ugotowane, poprane… to wszystko jest ok. Kobieta zapomina o swojej kobiecości i poświęca się obowiązkom stawiając męża na jakimś tam miejscu za dziećmi, domem i pracą. Sprawa w wypadku mężczyzn jest natomiast trochę bardziej złożona, ponieważ mężczyźni wstydzą się mówić o swoich potrzebach mniemając, że odkryje to ich słabości i umniejszy poczucie niezależności. A tu nagle okazuje się, że mężczyźni nie potrafią żyć bez ukochanej kobiety tak samo jak ona bez niego. Dr Jamie Turndorf, terapeutka i autorka książki „Dopóki śmierć nas nie rozłączy (chyba, że wcześniej Cię zabiję)” twierdzi, że choć mężczyźni niechętnie się do tego przyznają to uwielbiają, gdy kobieta przypomina im dlaczego kocha. Takie „babskie” zachowanie pań jest tym czego mężczyzna poszukuje w partnerce. Wspomniano na początku, że kobieta jest uosobieniem wrażliwości, delikatności…. Zawiera się w tym również ta specyficzna dla płci pięknej sentymentalność. Chcemy, by kobieta była kobietą, a nie kumplem, z którym chodzimy na piwo. Może kobieta wiecznie skarżąca się na mecze futbolu czasami męczy, ale kobieta rycząca przed telewizorem z paczką chipsów w dłoni to dopiero porażka.


Więc wracając do początku… kobieta jest dla nas uosobieniem najcenniejszych i najszlachetniejszych przymiotów. Są pięknem, magią, powodem do życia i bezcennym diamentem, który aż chce się polerować każdego dnia. Są obiektem wszystkich starań i natchnieniem do działania, aż do momentu, gdy rzeczywistość udowodni, że żyjemy tylko wyobrażeniem o was, co wcale tylko wyobrażeniem nie musi być, jeżeli włożymy razem trochę wysiłku w utrzymanie związku. Ta krótka praca ma pomóc w zrealizowaniu tego planu

Czego potrzebują mężczyźni, czego potrzebuja kobiety... ?

„Szczęście to zaspokajanie swoich pragnień”. Może zdanie to nie jest zupełną prawdą, bo przecież na prawdziwe szczęście składa się wiele czynników, to jednak jest w nim dużo racji.


Ludzie, którzy chcą być razem muszą znać swoje pragnienia, bo od jakości ich zaspokojenia zależy w dużym stopniu powodzenie związku. To piękna sprawa poznawać swoje pragnienia nawzajem. Rozmowa na ten temat nie tylko wzbogaci wiedzę partnerów na temat tego, czego każdy z nich oczekuje, ale zacieśni również ich stosunki, staną się sobie bliżsi. Rozmowa jest podstawą w relacjach między ludźmi. Czyż nie tym bardziej powinna być obecna pomiędzy osobami, które twierdzą, że się kochają?


Oczywiście nie wszystko wymaga rozmowy. Są rzeczy, których warto dowiedzieć się samemu, które powinny być stanem wiedzy każdego, kto poważnie traktuje swój związek. O tym właśnie teraz powiemy parę słów. Co trzeba wiedzieć o potrzebach mężczyzny i kobiety. Chociaż cała ta praca mówi w sumie o potrzebach kobiet i mężczyzn to w rozdziale tym powiemy więcej o tych najbardziej charakterystycznych potrzebach emocjonalnych.


Kobietą nie jestem, więc z całkowitą pewnością nie mogę niczego o ich pragnieniach powiedzieć. Mogę jedynie domyślać się, lecz sądzę, ze moje „domyślanie się” jest w większej części trafne. Wiele książek napisanych przez kobiety wyjawia z resztą tę tajemnicę i ostatecznie to, czego pragną kobiety, przynajmniej z grubsza jest chyba powszechnie wiadome. Z resztą zostaliśmy cudownie stworzeni i nasze potrzeby zazębiają się tak inteligentnie, że trudno zaprzeczyć słowom z księgi Rodzaju 2:18: „Uczynię dla niego (mężczyzny) pomoc jako jego uzupełnienie”. Po tych słowach zgodnie z Biblia została stworzona pierwsza kobieta. Psychologia, seksuologia i inne dziedziny nauki, które zajmują się w jakimś zakresie stosunkami damsko – męskimi mogą tylko zgodnym, pokornym chórem powtórzyć te same słowa, które zapisał Mojżesz w 1513 roku p.n.e. Kobieta i mężczyzna to wzajemnie się uzupełniające zespoły potrzeb i pragnień. Ta naturalna zbieżność ulega czasem zniekształceniu na skutek niedoskonałości naszego świata i bodźców zewnętrznych, które wpajają kobietom lub mężczyzną pragnienia, których wcale nie pożądają lub przytępiają pragnienia, które powinny być zaspokajane. Ale to inna historia

Miłość i szacunek

O podstawowych potrzebach męża i żony bardzo wyraźnie i bez zbędnego psychologicznego „lania wody” również mówi Biblia. W liście do Efezjan 5:33 napisano: „Ale niech też każdy z was z osobna tak miłuje swoją żonę, jak samego siebie, żona zaś winna mieć głęboki respekt dla swego męża”. To proste stwierdzenie tak bardzo pasuje do dzisiejszej wiedzy na temat związków damsko – męskich, że nie trudno wyobrazić sobie, dlaczego niektórzy ludzie tak bardzo szanują Biblie. Zastanawiałem się kiedyś, dlaczego właśnie w tej kolejności przypisano kobiecie szacunek do męża, a mężczyźnie miłość do żony. „Czyżby facet nie potrzebował miłości, a kobieta szacunku, czy byłaby jakaś różnica, gdyby werset ten brzmiał odwrotnie” – myślałem sobie. „Niech też każdy z was darzy szacunkiem swoja żonę jak samego siebie, żona zaś niech kocha swojego męża” – dlaczego nie tak? Dziś po przeczytaniu kilku książek widzę ile mądrości jest w tym właściwym wersecie. Dlatego ośmielam się stwierdzić, że podstawową potrzebą kobiety w związku jest miłość, a mężczyzny – szacunek i oddanie kobiety.


Spróbujmy się wczuć w następująca sytuacje: Wyobraź sobie dwie osoby. Jedna z nich musisz wybrać na swojego partnera życiowego. Płeć na razie nie jest tu istotna. Pierwsza osoba to ktoś, kto Cię szanuje, potrafi się podporządkować i być oddanym partnerem, odnosi się do Ciebie z respektem, w łóżku też układa się super, ale… nie kocha Cię. Owszem robi to wszystko, ale chyba nie potrafi szczerze powiedzieć, że Cię kocha. Druga osoba miłość do Ciebie ma wyrytą na sercu, tylko Tobie szczerze i w każdej chwili swojego życia może z głębi duszy powiedzieć, że Cię kocha, ale… w przeciwieństwie do pierwszej osoby nie zawsze umie odnosić się z szacunkiem i trudno jej się podporządkować woli czy decyzji partnera. Jest uparta, czasem wręcz zaborcza. Którą osobę wybierzesz? Jeżeli jesteś mężczyzną to prawdopodobnie pierwszą. Pomyślisz, że warto mięć taką żonę, a miłość z czasem prawdopodobnie też przyjdzie. Czy taka myśl nie wydaje Ci się logiczna? A jeżeli jesteś kobietą chyba wybierzesz druga osobę. Pomyślisz odwrotnie niż mężczyzna, że to uczucie jest najważniejsze, a nad reszta będzie można jeszcze popracować. Czy tak jest?


Oczywiście przykład ten jest abstrakcyjny, bo trudno kochać z całej siły i nie okazywać tego, i odwrotnie – niemożliwe jest darzenie kogoś oddaniem, szacunkiem i należenie do kogoś nic przy tym nie czując. Ale przykład ten pokazuje, że mężczyźni chcą posiadać kobietę, mieć ją i chcą być traktowani jak głowa domu, a kobieta chce być kochana, traktowana jak najcenniejszy skarb, o który dbając nie szczędzi się ani sil, ani czasu, ani pieniędzy;). To chyba, dlatego kobiety, które nie są darzone odpowiednim szacunkiem przez swoich mężów zostają przy nich, jeżeli mimo to mąż potrafi zapewnić im poczucie miłości, kochania (w tym wypadku chyba złudne) – kupuje jej ciuchy, kosmetyki, powtarza, że kocha…. Oczywiście to tylko jedna z przyczyn, ale jest argumentem „za”. Z kolei, jeżeli kobieta traktuje mężczyznę z pogarda to jej uczucia, choćby szczere nie mają takiej siły argumentacji. W jednym z blogów internetowych znalazłem taką oto wypowiedź kobiety:


„Zapewnienia o miłości, zachwycanie się każdym skrawkiem ciała partnerki, okazywanie sympatii, przywiązania, wręcz uwielbienia rodzi w kobiecie chęć dania z siebie wszystkiego, co najlepsze. Wtedy nagle może ona wybuchnąć tysiącem ukrytych dotychczas barw.”


Fakt. Panowie… jeden komplement dziennie to podstawa. Nie chodzi jednak o puste słowa. Musicie wyszukać w partnerce coś, co naprawdę zasługuje na komplement. Wtedy nie tylko będziecie mogli szczerze wypowiedzieć swoje słowa, ale sami nauczycie się dostrzegać powody, za które wasza partnerka zasługuje na miłość najwyższej jakości. Jeżeli się dobrze przyjrzycie to uważam, że bez trudu znajdziecie dużo powodów do komplementowania;). Zapewnienia o miłości to wyraz akceptacji – czegoś bardzo ważnego dla obojga partnerów.


Tak czy owak, przy trafności lub naiwności powyższych przykładów tak chyba rzeczywiście jest: kobiety potrzebują miłości, mężczyźni szacunku.


Ostatecznie oczywiste się staje, że w pewnym stopniu każda z potrzeb, o których pisałem jest przypisana obu płciom, bo jak kobiety tak i mężczyźni potrzebują miłości i jak mężczyźni tak też kobiety potrzebują szacunku. Stopień zróżnicowania jednak poszczególnych potrzeb jest tak dobrany, że tworzy zazębienia. To tak jakby kobieta potrzebowała 70% miłości i 30% szacunku, a facet odwrotnie. Proporcje są różne oczywiście i indywidualne, ale i tak się zazębiają. Jestem pewien, że zaspakajając nawzajem wobec siebie te dwie potrzeby partnerzy mogą zapoczątkować „koło wzajemnego budowania się”. Kiedy mężczyzna będzie czuł, że kobieta do niego należy, gdy zapewni mu poczucie posiadania, poczucie własności może liczyć na odwzajemnienie okazaniem miłości, troski, czułości… choć są wyjątki. Nie prawda jest jednak głoszony przez niektóre pisarki pogląd o destrukcyjnym wpływie poczucia posiadania kobiety przez mężczyznę. Jest wręcz przeciwnie, jeżeli to oddanie uzupełni się rozmową, wyrozumiałością, odpowiedzialnością…. Nie jest to również oznaką słabości jak mogą sądzić niektóre kobiety. Jest to wyrazem miłości i oznaka charakteru, bo uległość jest cnotą podnoszącą wartość – szczególnie kobiety. Tak samo jak okazywanie uczucia, delikatności, czułości kobiecie nie jest dowodem słabości lub braku męskości, ale oznaka mądrości i często talentu. Gdy na wzajem pielęgnują takie stosunki uzupełniają się. Można powiedzieć wręcz, że kobiety i mężczyźni są jak puzzle, ale… trzeba pamiętać… nie wszyscy są z jednej układanki

Uległość

Powiedzieliśmy trochę na temat miłości i szacunku, wspomnieliśmy też o oddaniu i uległości kobiety. To ostatnie zagadnienie wzbudza dużo kontrowersji, więc rozwińmy trochę ten temat.


Mówimy cały czas o potrzebach partnerów. Zapamiętajmy, więc to zdanie (szczególnie panie): większość mężczyzn chciałoby mieć uległą kobietę. Żaden nie patrzy z fascynacją na upartą „damulkę” kwestionującą wszystkie decyzję męża i eksponującą swoją niezależność. Mężczyzna chce być „głową rodziny” i jest to naturalne! Choć oczywiście różni mężczyźni wymagają innego stopnia uległości. Bardzo dużo zależy od wzorców w rodzinie. Jeżeli mężczyzna wychował się w związku, gdzie kobieta podejmowała decyzję, gdzie to ona dominowała istnieje duża możliwość, że takie same oczekiwania przeniesie na swoją rodzinę. Będzie oczekiwał, że żona będzie dominować tak jak jego matka. Jeżeli to ojciec w domu dominował to oczekiwania będą odwrotne. Jednak nawet jeżeli mężczyzna ma wpojony obraz silnej kobiety i tak może zacząć oczekiwać uległości, dlaczego?


Nauka potwierdza skłonność mężczyzn do bycia zwierzchnikiem w związku przypisując to między innymi męskiemu hormonowi, którego dumna nazwa brzmi testosteron. Hormon ten zwany jest też hormonem seksu lub hormonem agresji i można by jeszcze dodać – hormonem władzy i dominacji.


Jeden z najwybitniejszych myślicieli XX wieku, Erich Fromm, twórca psychoanalizy humanistycznej w swoim dziele Anatomia ludzkiej destrukcji przyznaje, że chromosom Y (właściwy tylko płci męskiej) ma związek z agresją asertywną, pozytywną i to zapewne decyduje o tym, że mężczyźni są generalnie lepszymi generałami, chirurgami, myśliwymi…. Kobiety zaś okażą się bardziej opiekuńcze i dbałe.


Agresja, dominacja, władza…. Oczywiście słowa te nie kojarzą się dobrze – szczególnie władza. Wyrażenia te przybierają wręcz znaczenie synonimu zaściankowości i staroświeckiego podglądu. W dobie liberalizmu, samowystarczalności i samodzielności niepoprawne staje się nawet pytanie: „kto tu rządzi”. Szczególnie w związku preferuje się tzw. model partnerski oparty na współpracy, równym podziale zadań i równych prawach. Jednak sama istota równouprawnienia jest trochę nieadekwatna do rzeczywistości. I nie chodzi tu tylko o podział na kobiety i mężczyzn. Człowiek człowiekowi nierówny pod wieloma względami. Oczywiście kobiety i mężczyźni powinni mieć to samo prawo do wielu dziedzin życia i z taką koncepcją równouprawnienia się zgadzam, ale nie należy oczekiwać, że kobieta i mężczyzna będą tak samo traktowani. „Mieć prawo” to czysto teoretyczne założenie i wszyscy powinniśmy „mieć prawo”, ale w praktyce każdy z nas jest inny i powinien być inaczej traktowany. Przykład: załóżmy, że musisz szybko dotrzeć na drugi koniec miasta i masz do wyboru dwie taksówki. Jedną prowadzi kobieta, drugą mężczyzna. Do której wsiądziesz. Teoretycznie każdy z kierowców ma takie samo prawo świadczyć swoje usługi, ale można wziąć pod uwagę, że mężczyźni lepiej wychwytują wzrokiem przedmioty w ruchu, maja lepszą koordynację ruchową i najczęściej są lepszymi kierowcami. Wybierasz taksówkę, w której kierowcą jest mężczyzna. Czy z tego powodu kobieta – kierowca ma powody by czuć się dyskryminowana? Chyba nie. Tak samo jak mężczyzna nie ma powodów do narzekania, gdy znajomi poproszą o popilnowanie swoich dzieci jego żonę zamiast niego. To proste – każdy jest inny i czasem już sama płeć determinuje pewne zalety, wady, cechy, zdolności itd. Nie oznacza to wcale, że kobieta za kierownicą nie może być lepsza niż połowa facetów, a jakiś mężczyzna nie poradzi sobie lepiej z dziećmi niż połowa kobiet. I nie oznacza to, że któraś z płci nie ma prawa do prowadzenia taksówki lub pilnowania dzieci. Chodzi tylko o to, że choć powinniśmy posiadać prawa to wcale nie oznacza, że się do czegoś nadajemy bardziej od kogoś innego. Czy się rozumiemy?


Wspomniałem już wcześniej o tym, że męski hormon zwany testosteronem często sprowadza mężczyzn do roli głowy rodziny. Na ten temat również wyraża swoje zdanie Biblia, w której możemy przeczytać: „Żony niech będą podporządkowane swoim mężom jak Panu, ponieważ mąż jest głową żony (…)” (List do Efezjan 5:22,23). Słowa te nie są jednak jakimś pustym nakazem wynikającym z szowinistycznego podejścia pisarza lub tym bardziej Boga, który jak wielu twierdzi natchnął Biblię swoimi myślami. Słowa te wydają się słuszne w obliczu dzisiejszej wiedzy. Wspomnieliśmy już o testosteronie, wspomnijmy również o tym, że mężczyźni nie poddają się łatwo emocją i łatwiej im zachować trzeźwość umysłu w trudnych sytuacjach. Wydaje mi się, że przypisywanie tej cesze dużej wartości jest uzależnione właśnie od męskich hormonów, męskiego punktu widzenia, budowy męskiego umysłu, generalnie – męskiej biologii. Zwyczajnie tak zostaliśmy stworzeni.


Już dostrzegam „kwaśne” miny wielu pań czytających te słowa. Trudno się dziwić. W dzisiejszym świecie bardzo niepopularna stała się obecność hierarchii w związku małżeńskim. Już wspomniałem o tym na początku podtytułu, ale podkreślmy to jeszcze raz. Powiedzmy sobie wprost. „Władza” ma dziś wydźwięk, który mało komu kojarzy się z czymś pożądanym, pozytywnym… Przyczyną tego są nadużycia, których dopuszczają się osoby posiadające władzę. Mamy skłonność do osądzania władzy i często osąd ten przybiera postać negatywnej krytyki. Negowanie władzy jest „w modzie”. I dotyczy to tak samo rządów politycznych, władz społecznych takich jak np. policja, jak i władzy rodzicielskiej lub władzy męża nad żoną. Jest to zupełnie zrozumiałe. Głowy państw dopuszczają się nadużyć na ogromne kwoty pieniędzy publicznych i za nic przy tym mają cudze szczęście, a często nawet życie. Głowy państw i ich współpracownicy noszą ciężar śmierci tysięcy niewinnych ofiar i odpowiadają za wzniecanie wojen, czystek na tle rasowym lub religijnym. Ich zbrodnie to zbrodnie najcięższego kalibru. Określa się je nawet mianem zbrodni przeciwko ludzkości. Nie inaczej postępują władze pełniące swe role w społeczeństwie. Policja zabija niewinnego chłopaka, katuje na przesłuchaniu albo zajmuje się donoszeniem hamburgerów urzędnikom państwowym. W szkole dyrektorka zamyka podczas wizytacji osób trzecich „niesfornych” uczniów w klasie, nauczyciel rzuca wyzwiskami, a pani od matematyki okłada gumą albo rzuca kluczami od klasy za źle rozwiązane zadanie – no to może akurat już przeszłość. Tak samo jest z władzą w rodzinie. Rodzice palą dzieci w piecu albo zmuszają do prostytucji nastoletnie córki. A mężowie ćwiartują żony i przypalają papierosami za zimny obiad. Masakra, ale to już nie jest przeszłość. Jakby nie patrzeć władza słusznie nie kojarzy się dobrze. Ale wyobraźmy sobie przez moment świat bez władzy. Świat bez rządu, bez policji, bez dyrektorów szkół, bez kontroli rodziców nad dziećmi… I jak? Przyznacie, że zapanował „mały” chaos. Władza nie jest, więc zła sama w sobie. Podam przykład. Słowo dynamit nie kojarzy się przyjemnie. Główne skojarzenia to atak terrorystyczny albo wojna. Każdy jednak wie, że dynamit miał służyć do prac w skałach i miał przyśpieszać oraz ulepszać technologię wydobywania. Czy temu celowi nie służył? Ależ służył. Technologia, przemysł i nasz poziom życia byłby pewnie uboższy, gdyby nie dynamit. Powodem zła było jego nieodpowiednie wykorzystanie.


A teraz wróćmy do tematu. Pojęcie władzy i skojarzenia z nią związane tak bardzo wdarły się do damskich umysłów, że na samą myśl o podporządkowaniu jeży im się włos na głowie. Realia świata pokazują jednak, że władza jest czymś naturalnym i należy poświęcić uwagę raczej temu, dlaczego człowiek boi się poddać władzy niż temu, dlaczego chce ją sprawować (władza względna oczywiście). Nie chodzi o dyktaturę lub totalitaryzm w wersji „family”. Chodzi o władzę w określonych ramach i na określonych zasadach.


W jednym z poradników życia małżeńskiego przyrównano szczęśliwe kobiety poddające się kierownictwu mężczyzn do człowieka, który czuje zadowolenie jeżdżąc swoim starych maluchem podczas, gdy mógłby jeździć mercedesem. Przypisuje zadowolenie takich kobiet niewiedzy! Ten pogląd jest jednak niezwykle przewrotny. Autorka próbuje na wszelkie sposoby wmówić kobietom, które poddają się władzy mężów, że są nieszczęśliwe. W rzeczywistości jej przykład z samochodem należy rozumieć zupełnie odwrotnie. Kobiety, które utrzymują swoją niezależność nigdy nie zaznały intymnej więzi, jaka może połączyć oddaną kobietę i kochającego mężczyznę. To one przesiadły się ze wspaniałej limuzyny do starego malucha, to smutne. Ale dlaczego w takim razie kobiety, które poddawały się swoim mężom rzeczywiście mogły czuć się szczęśliwsze rezygnując ze związku opartego na oddaniu i podporządkowaniu? Nawiążmy jeszcze raz do przykładu pani doktor, autorki poradnika, a odpowiedź okaże się prosta. Jeżeli człowiek nie umie kierować autem to choćby siedział w najpiękniejszej limuzynie świata daleko nie zajedzie. Powodem niezadowolenia jest zatem albo nieumiejętne kierownictwo męża albo nie wywiązywanie się kobiety z roli żony, albo, o czym wspomnieliśmy wcześniej, wpojone wzorce rodzinne stawiające żonę w roli osoby dominującej lub mężczyznę w roli uległego partnera. Ale tak jak jazda luksusową limuzyną naszpikowaną elektroniką i najwyższą techniką wymaga wiedzy i umiejętności, tak budowanie związku oddanej żony i kochającego, umiejętnego mężczyzny wymaga wysiłku, wiedzy, wyczucia. Niestety, niektóre kobiety nie są w stanie zdobyć się na ten wysiłek. Wtedy przesiadają się do swego starego malucha i myślą sobie: „Nie ma to jak moje piękne auto. Jeździ się nim tak łatwo i przyjemnie”. Jeżeli jednak partnerzy zdobędą się na wysiłek po krótkim czasie okaże się, że tą limuzynę prowadzi się łatwiej niż rower, a kierowanie nią to sama przyjemność. Znam wiele par, które taki „staromodny” model związku przyjęły i realizują swoje szczęście z ogromnym powodzeniem. Po kilkunastu latach małżeństwa trzymają się za ręce stojąc w kolejce w sklepie i naprawdę się kochają. Żona jest szanowana, traktowana jako ktoś wyjątkowy w domu, zapewniana o docenianiu wszystkich jej starań, ale mimo swojej wyjątkowości swojego męża traktuje jako zwierzchnika. Jest wobec niego uległa i szanuje prawa i zasady przez niego ustanawiane. Czy ten układ jest zły? Myślę, że odpowiedź może być następująca: jeżeli kobieta rzeczywiście kocha swojego mężczyznę to nie będzie traktować swojego podporządkowania jako powodu do wstydu. Będzie raczej traktować to jako sposobność do okazania miłości komuś kogo kocha najbardziej na świecie. No i właśnie tu jest sedno – musi kochać partnera.


Podsumujmy tą część pracy wypowiedzią z pewnego forum:


Wyrzekając się siebie (swoich potrzeb, swej godności, swoich poglądów czy pragnień życiowych) warto przeprowadzić test "Czy to co robię kogoś buduje i rozwija jego człowieczeństwo?". Być może tak. Być może moje wyrzeczenie służy wzrostowi bliskiej mi osoby. Wzrastam też sama poprzez wyrzeczenie. Proces ten otwiera mnie na dalsze dawanie i wzbogaca mnie duchowo. Jestem też osobą wolną w swoim wyborze, co oznacza, że świadomie wybrałam wyrzeczenie, bez przymusu i/lub braku umiejętności powiedzenia "nie".


Ta wypowiedź kieruje uwagę na coś jeszcze o czym warto wspomnieć. Uległość wobec partnera ma rzecz jasna swoje granice. Jest różnica pomiędzy uleganiem w czymkolwiek pijanemu mężowi, a mężczyźnie, którego kobieta darzy wysokim szacunkiem. Uległość kobiety powinna rozwijać tak samo ją samą, jak i jej męża. Jeżeli uległość psuje to nie jest to już uległość, ale głupota. Jednak tutaj dużo zależy nie tyle od kobiety ile od samego mężczyzny. Potrzebna jest wiedza, umiejętność, wyczucie… i o tym właśnie teraz powiemy

Poczucie bezpieczeństwa

Wspomnieliśmy już, że kobiety i mężczyźni się uzupełniają. Skoro mężczyźni potrzebują kobiecego oddania/uległości to musi istnieć jakaś potrzeba kobiet, która równolegle jest również zaspokajana. Moim zdaniem jest to poczucie bezpieczeństwa. Kobieta, która szanuje zwierzchnictwo męża, która potrafi podporządkować się jego decyzjom i jest wobec niego uległa oczekuje w zamian poczucia bezpieczeństwa i umiejętnego kierownictwa. To dlatego przypisano mężczyźnie rolę opiekuna i narzucono obowiązek utrzymywania rodziny. Jak widać bycie głową rodziny wcale nie jest takie wspaniałe i beztroskie jak się może Paniom wydawać. Jednak zapewnienie kobiecie poczucia bezpieczeństwa nie kończy się na zaspokojeniu jej materialnych potrzeb. Prawdę mówiąc przy dzisiejszej sytuacji ekonomicznej małżeństwo jest zmuszone wspólnie dbać o swój stan materialny, dlatego skupmy się na jeszcze innych potrzebach kobiet, które wpływają na ich poczucie bezpieczeństwa.


Znacznie ważniejsze jest zaspokojenie jej potrzeb emocjonalnych. Tu kłania się umiejętność słuchania, wykupywanie czasu dla żony, wymiana myśli, interesowanie się jej odczuciami, spostrzeżeniami, myślami…. Kobieta czuje się bezpiecznie mając świadomość, że obok niej jest ktoś na kim może polegać, kto zawsze ją wysłucha, przytuli i podzieli jej troski. Tym kimś powinien być życiowy partner. Jeżeli tak jest to mężczyzna może być dumny ze swojej roli głowy domu, bo wykonuje ją bardzo dobrze.


Bardzo ważne jest również zaspokajanie intymnych potrzeb partnerki. Mężczyźni zwykle nie maja problemu z osiągnięciem satysfakcji seksualnej. Kobiety potrzebują odrobiny zaangażowania o czym powiemy więcej w następnym rozdziale. Bardzo ciekawą kwestią, a wręcz zagadką dla biologów jest… i tu pozwolę sobie na bezpośredni język i bezpruderyjne podejście – budowa żeńskich genitaliów, a szczególnie umiejscowienie łechtaczki. Rzecz w tym, że większość kobiet osiąga orgazm przez pobudzanie łechtaczki (orgazm łechtaczkowy). Tymczasem podczas klasycznego stosunku pobudza się głównie wewnętrzną, mniej wrażliwą część organów płciowych, która znajduje się na zewnątrz. Dlaczego?! Czyżby ewolucja/Bóg nie chcieli, żeby kobieta osiągała orgazm. Wydaje się, że czemuś to służy – świadomemu zaangażowaniu mężczyzny w przyjemność kobiety (przy czym należy odrzucić w tym momencie ewolucję, bo ewolucja ukształtowałaby raczej wszystko tak by uzupełniało się bez naszego udziału, a tu już widać inteligencję). W tym momencie mężczyzna, który chce doprowadzić swoją kochankę do szczytu musi zaangażować w to swój umysł i koordynacje swojego ciała, świadomie sprawiając jej rozkosz (czasami przerywając zupełnie swoje fizyczne doznania). Patrzą na to w ten sposób okazuje się, że przyjemność kobiety jest jednocześnie dowodem interesowania się nią ze strony mężczyzny. Dlatego można powiedzieć, że zaspokojenie potrzeb intymnych wobec żony wzmacnia jej poczucie bezpieczeństwa nawet jeżeli ona nie zdaje sobie sprawy z tego mechanizmu – bo może się to dziać podświadomie. W tej erotycznej sferze również potrzebne są komplementy. Odpowiednimi słowami można przekonać partnerkę, że jest cenna, że jesteśmy z nią szczęśliwi i tym samym wzmacniamy jej poczucie bezpieczeństwa jako naszej partnerki i kochanki. To taki niepisany komunikat, który przekonuje kobietę, że jest bezpieczna na swojej pozycji, że żadna inna kobieta nie jest dla niej zagrożeniem.


Zapewnienie poczucia bezpieczeństwa, które będzie się przekładać na zapewnienia o miłości i atrakcyjności, dostrzeganie starań partnerki w różnych dziedzinach, docenianie jej… sprawią, że i ona będzie z ochotą traktować mężczyznę jak swojego Pana;) (List do Efezjan 5:22,23). Możliwość pokazania swojego podporządkowania będzie dla niej okazją do pokazania miłości partnerowi, który zapewnia jej poczucie bezpieczeństwa i okazuje docenianie.


Zatem zamiast narzekać na swoją partnerkę warto zastanowić się czy JA jako jej życiowy partner dobrze wywiązuję się ze swoich obowiązków. Być może swoim zachowaniem, słowami utrudniam jej podporządkowanie. Kto potrafi traktować z szacunkiem i uległością faceta, który ciągle zrzędzi, krytykuje, bez przerwy pije, myśli tylko o imprezowaniu lub zaczepia inne kobiety i poświęca im czas? Mało, która kobieta będzie potrafiła mimo to być dobrą partnerką. Jeżeli jednak mężczyźnie dano prawo do kierowania, to wymaga się również od niego okazania się godnym tego kierowania. Prawdziwy facet umie wznieść się ponad humory swojej żony i spojrzeć na wszystko zdystansowanym i pełnym wyrozumiałości okiem. Oczywiście to nie jest łatwe, ale trzeba się chociaż starać. Prawdziwy facet jest po prostu mądry, a swoim opanowaniem wzbudza szacunek i respekt. To też nie zawsze jest łatwe, ale też trzeba się starać. Trzeba się starać być prawdziwym facetem

Seks

Myślę, że temu zagadnieniu warto poświęcić osobny rozdział z tego powodu, że po pierwsze jest za dużo do pisania jak na podtytuł;), po drugie seks z doświadczenia poradni rodzinnych okazuje się bardzo ważnym czynnikiem w umacnianiu związku lub rujnowaniu go. Seks to również potrzeba, która powinna być zaspokajana w obrębie związku małżeńskiego. Seks pozytywnie wpływa na nasze samopoczucie. Uczeni dowodzą na przykład, że sperma ma właściwości przeciwbólowe. Gdy partnerka będzie skarżyła się na ból głowy wiadomo już co robić;). Męskie nasienie wyzwala również produkcję endorfiny odpowiedzialnej za poczucie zadowolenia i szczęścia. Stwierdzono również, że kobiety, które uprawiają ze swoimi partnerami seks bez prezerwatywy (tak, aby sperma przedostała się do żeńskiego ciała) rzadziej popadają w depresję. Sperma ma w sobie coś, aż tak szczególnego, że wśród badanych kobiet, które po dłuższym czasie współżycia bez prezerwatywy zaczęły robić to z prezerwatywą stwierdzono objawy „odstawienia” - jak na odwyku. Sperma uzależnia! Również zaspokojeni mężczyźni łatwiej panują nad swoimi emocjami i rzadziej popadają w nerwowy nastrój. Dotyk, który często towarzyszy wymianie czułości ma działanie terapeutyczne, ponieważ stymuluje wydzielanie w mózgu oksytocyny. Wzmaga to uczucie odprężenia, uspokojenia, obniża ciśnienie krwi i obniża poziom kortyzolu (hormon stresu upośledzający system immunologiczny). Ale to nie jedyne zalety zaspokajania tej potrzeby.

Seks dla mężczyzny

Czym jest seks dla mężczyzny? Na pewno przyjemnością – dla każdego. Dla inteligentnych – cementem związku. Być może czasami wyrazem niespełnienia w „normalnym” życiu. Seks jest na pewno ważny. Jest wyrazem miłości, oddania lub czegoś jeszcze. W zależności od tego, czego mężczyzna potrzebuje i w jakim stopniu. Jeżeli jest romantykiem pewnie utożsamia seks z romantycznym uczuciem. Robi to delikatnie, często powoli i stara się przekazać w zbliżeniu romantyczny nastrój. Jeżeli bardzo ważne jest dla niego uczucie posiadania kochanej kobiety to za pewne lubi dominować. Zaznacza swoje „terytorium” patrząc na nią z „męskim” wyrazem twarzy, przyciąga mocno do siebie i dba o jej potrzeby starając się udowodnić jej jak dobrze jest do niego należeć. Generalnie jest tyle barw seksu ile charakterów i tyle męskich definicji seksu ilu mężczyzn. Wydaje mi się, że seks jest pewnym nośnikiem informacji. Mówi: „jestem Twoja”, „podobasz mi się”, „kocham Cię”, „pożądam Cię”, „chcę być blisko Ciebie”… albo… „coś jest nie tak”, „nie kocham Cię” itd. Jest tym samym barometrem sytuacji w związku. Dlatego nie wierzcie, gdy ktoś mówi, że seks nie jest ważny, bo jest i to bardzo. Każdej informacji jest przypisany jakiś sposób zbliżenia. Na przykład, gdy kobieta chce powiedzieć „chce należeć tylko do Ciebie” nie stanie nad mężczyzną i nie rozkaże mu pieścić swojego ciała. Raczej pozwoli zdominować się. Poprosi, by to on jej powiedział, co ma robić. Tak samo, gdy chce powiedzieć „kocham Cię najbardziej na świecie” nie weźmie pejcza w dłoń i nie zacznie go chłostać. To pasuje raczej do „pożądam Cię” lub czegoś w tym stylu;).


Jeżeli seks ma być spełnieniem dla faceta, kobieta musi rozpoznać, więc, czego w danej chwili potrzebuje jej mężczyzna. Miłości, bliskości, odprężenia, a może dowartościowania, albo poczucia tego posiadania kobiety lub uczucia pożądania. Musi też znać osobowość, która będzie w pewnej mierze determinować jego łóżkowe zachowania. To jest tak skomplikowana złożoność różnych barw odczuć i potrzeb, że trudno teoretyzować. Można jednak stwierdzić ostatecznie, że seksem rządzą uczucia i potrzeby, a nimi rządzi charakter i osobowość mężczyzny. I wszystko jest bardzo indywidualne. Odnosi się to nie tylko do tej uczuciowej, preferencyjnej sfery, ale i do fizycznej. Różni mężczyźni potrzebują różnych bodźców, ponieważ maja różne ciała. Oczywiście istnieje mapa miejsc uniwersalnych dla większości mężczyzn, ale nie będę jej opisywał, bo to wspaniała sprawa odkrywać je sam na sam.


Poza tym u mężczyzn popęd seksualny kształtują zupełnie inne bodźce niż u kobiet. To dlatego między innymi z pośród 213 różnych dewiacji (?) opisanych przez seksuologów wszystkie występują głównie u mężczyzn. Inaczej też jest realizowany ten popęd. Polski seksuolog Andrzej Depko przypisuje to (bio)chemicznej naturze mężczyzn. Czasami natura ta może domagać się zaspokojenia swoich potrzeb bez żadnej emocjonalnej potrzeby bycia kochanym, dowartościowanym lub docenianym. Po prostu w pewnym stopniu ogranicza seks do fizjologicznej czynności. Ale tylko w pewnym stopniu. Z resztą żadna czynność nawet uważana za najbardziej fizjologiczną nie jest tylko fizjologiczna do końca. Tłumaczy to jednak w pewnym stopniu skłonność mężczyzn do współżycia nawet po ciężkiej kłótni. Mężczyźni w swym analitycznym umyśle potrafią do pewnego stopnia oddzielić potrzeby emocjonalne od fizycznych, co Paniom absolutnie nie wychodzi (i dobrze – dzięki temu są kobietami).


Wiedza na temat seksualności jest ważna, ponieważ jak wspomniałem wcześniej seks jest dużym atutem lub balastem związku. Wiedza ta jest przez kobiety często zaniedbywana. Świadczy o tym średnio kilkunasto procentowy współczynnik mężczyzn korzystających z usług prostytutek. Żonaci mężczyźni odwiedzający domy publiczne najczęściej skarżą się na niespełnienie swoich potrzeb w małżeństwie. Czasem wynika to z winy mężczyzn, którzy nie rozmawiają o tym z żonami, które jak się może okazać są o wiele lepsze od prostytutki. Czasem z winy żon, które traktują seks zbyt konserwatywnie, pruderyjnie lub nie pojmują celu uprawiania seksu (o czym wspominałem już wcześniej), co oczywiście i tak nie usprawiedliwia zdrady – żeby wszystko było jasne! Kobiety, podobnie jak większość naszego społeczeństwa mają błędne pojęcie skromności. Cecha ta funkcjonuje bardziej jako ramy zachowania, podczas gdy głównie chodzi o świadomość swoich ograniczeń. Trochę to przykre, że są kobiety, które czują się jak „panie lekkich obyczajów”, mając na sobie stringi, mini i wysokie obcasy. Nie potrafią rozróżnić skromności od seksowności. Uważam, że zwłaszcza w obecności swojego męża, a już na pewno przy okazji wspólnego spaceru lub randki żona powinna ze swobodą zadbać o to, by podobać się swojemu mężowi. Jest to raczej godne pochwały, a nie posądzenia o nieskromność. Na wszystko jest czas. Czas przy waszym mężczyźnie to właśnie ten, gdy możecie być najpiękniejsze na świecie.


Nieskromność to natomiast cecha, która się ujawnia w waszym sercu (a nie w rodzaju noszonej bielizny), gdy zaczynacie postrzegać swoją atrakcyjność jako powod do przesadnej dumy i kartę przetargową. To właśnie będzie nieskromne, ponieważ będzie dowodzić braku poczucia swoich ograniczeń i oczywiście może wtórnie uwidocznić się w „nieskromnym stroju”, ale nie w samym sobie.


Ktoś kiedyś powiedział, że najwspanialszą kobietą jest „prostytutka”, ale tylko wtedy, gdy należy do jednego mężczyzny. Nie należy w słowie „prostytutka” kojarzyć oczywiście synonimu handlu ciałem. Myślę, że autor tego powiedzonka miał raczej na myśli otwartość i tolerancję. Chociaż pewna transakcja „handlowa” też tu może zachodzić. Nie chodzi jednak o relacje – seks za nowa sukienkę. Towarem stają się tu raczej anty-egoistyczne uczucia. Wymiana „handlowa” przypomina, więc relacje – danie miłości za uczucie dania miłości, seks za uczucie oddania, za szczęście drugiej osoby. Bo czyż nie tym to jest? Dlaczego seks sprawia nam przyjemność, nawet w momencie, gdy nie odczuwamy fizycznej rozkoszy? Bo dostajemy za to świadomość, że dajemy komuś przyjemność. „Więcej szczęścia wynika z dawania, niż z otrzymywania” – zapisano w Biblii. Dlaczego? Bo za dawanie otrzymujemy znacznie więcej. Świadomość dawania miłości, udowadniania miłości, świadomość otaczania troską itd. To uczucie winne dotyczyć każdej dziedziny życia jest bardzo przyjemne. Nie może się to ograniczać do dawania przez kobietę i brania przez mężczyznę. W ten sposób oboje są ubożsi o dodatkowe zadowolenie. Dlatego kobieta również powinna mówić o tym, na co ma ochotę, a jej partner powinien podchodzić do tego podobnie jak do swoich pragnień. W prawdziwym związku nie liczy się to, z czego możemy zrezygnować dla partnera, ale to ile możemy dać partnerowi. Ważnym jest, aby nastawić się na to, co możemy dla siebie zrobić, a nie na to, z czego możemy dla siebie rezygnować.

Seks dla kobiety

Również kobiety mają pewne konkretne oczekiwania. Badania wykazują, że większość z nich tęskni za delikatnymi, romantycznymi zbliżeniami, w których partner wykazuje się dużą wrażliwością i delikatnością. Poświęca dużą uwagę różnym częścią ciała partnerki i nie skupia się tylko na samym akcie zbliżenia, ale dba o to co następuje przed i po zbliżeniu. Oczywiście kobiety również są różne. Trudno w ogóle znaleźć swoją tożsamość seksualną, ponieważ sfera ta jest zmienna do tego stopnia, że jednego dnia ktoś może być roznamiętnionym króliczkiem szalejącym z pożądania, a chwilę później czułym i delikatnym kochankiem.


„Kobieta musi czuć, że jest w każdym calu akceptowana przez mężczyznę, że to ona jest dla niego ucieleśnieniem seksu doskonałego i to nie tylko wtedy, gdy są akurat razem w sytuacji zbliżenia pierwszego stopnia” – przeczytałem na jakiejś stronie magazynu dla „inteligentnych mężczyzn”. W pełni potwierdzam tą wypowiedz. Kobieta staje się uroczą księżniczką w każdej dziedzinie życia, jeżeli ma pewność, że tym właśnie jest dla swojego męża - księżniczką. A więc panowie – chwalić, prawić komplementy, przekonywać o atrakcyjności… i to nie tylko podczas zbliżenia, ale przede wszystkim w codziennych sytuacjach. To inwestycja w wasze zadowolenie. Dla kobiet gra wstępna zaczyna się godziny przed zbliżeniem. Mężowie czasami spotykają się z oziębłością swoich partnerek, ponieważ zapominają o tym. Umysł kobiety różni się tym od męskiego, że nie oddziela każdej dziedziny życia. W jednej z książek traktujących o psychologii stosunków damsko-męskich przyrównano umysł kobiety do domu, w którym jest tylko jedno pomieszczenie. Umysł mężczyzny zaś do domu z ogromną ilością pokoi. Gdy kobieta udaje się w swoim „domu” (czyli umyśle) do tej części, w której kocha się z mężem, widzi z niej ostatnią kłótnię mimo, że działo się to po drugiej stronie jej umysłu. Mężczyzna po prostu wchodzi do pokoju z napisem „seks” i nie dostrzega tego, co działo się w innych pokojach. W jego umyśle stoją ściany, które umożliwiają mu wyodrębnienie dziedzin życia. Dla niej wszystko jest jedną całością.


Gdy już dojdzie do zbliżenia nie zależy oczywiście zapomnieć o trosce o Jej przyjemność. Badania „Durexu” wskazują, że 23,5% mężczyzn nie wie o istnieniu łechtaczki (!), a co trzeci nie potrafiłby jej zlokalizować.

Pozorne różnice okazją do dawania

Wiadome jest, że panowie są w stanie skończyć swoje działania w trzy minuty. Kobiece zadowolenie jest kwestią dłuższego czasu. Trudno oczekiwać, by kobiety bardziej się „pośpieszyły”. Łatwiej zwolnić tempo mężczyźnie. Ta wydawać by się mogło kłopotliwa różnica zmusza jednak mężczyzn do czegoś bardzo dobrego – dawania, niesamolubnego starania o przyjemność partnera. A finał będzie z pewnością jeszcze piękniejszy;). I znów widać inteligencję tego, który nas stworzył. To „biologiczne ukształtowanie nas na dawanie” widać również w różnicy popędu płciowego czyli tak zwanego libido. Przeciętny mężczyzna myśli o seksie co pięć sekund. Coś o czym myśli się z częstotliwością wdechu powierza do płuc nie może nie mieć dużego znaczenia. Tutaj pojawia się pole do działania dla pań. Kobiety zazwyczaj nie przywiązują, aż takiej wagi do seksu jak ich partnerzy (chociaż ostatnie badania dowodzą zbliżonego popędu płciowego, który jest jednakże tłumiony przez „płeć piękną”). Ta różnica może jak poprzednia wydawać się balastem. Jednak również ona okazuje się doskonałą sposobnością do dawania. Kobieta, która zaspokaja potrzeby swojego męża daje tym dowód miłości. Tu warto wspomnieć o najnowszych badaniach, które sugerują, że kobieta wcale nie musi mieć ochoty na seks, żeby jej ciało się podnieciło. Podniecenie ciała nie koniecznie musi bowiem wynikać z pożądania w mózgu, może być odwrotnie. Z badań tych wynika też, że kobiety i mężczyźni podniecają się już po 30 sekundach pieszczot. Rzecz w tym, aby odizolować żeńskie myśli od innych spraw takich jak remont, praca, kłótnia itd. (nie jestem pewien czy to w ogóle możliwe;)). Dawać trzeba się uczyć. Takie podejście do wyżej opisanych różnic nie tylko podniesie poczucie szczęścia i zadowolenia partnera, któremu dajemy, ale również wzmocni nasze więzi miłości, ponieważ za zdobywaniem się na dawanie kryje się pożywka dla uczuć i więzi.


Wielu mężczyzn skarży się na niespełnienie swoich pragnień, a gdy nalegają mogą usłyszeć: jeżeli mnie kochasz to dlaczego rządasz tego lub tamtego…”, ale w rzeczywistości nie jest to zgodne z tym co podkreślono wcześniej. Mężczyzna może sprawę postawić w ten sam sposób, tylko ze swojej strony: „jeżeli mnie kochasz to dlaczego nie chcesz zrobić tego czy tamtego”. Oczywiście nie chodzi o spełnianie wszystkich żądań, nie oglądając się na odczucia partnera. Zasadą powinno być ograniczenie się do tego co (1) nie zagraża naszemu zdrowiu (nie tylko fizycznemu) i (2) jest akceptowane przez obojga partnerów. Często jednak chodzi o zwykłe zahamowania, fałszywe wyobrażenia, kulturowe stereotypy, wstyd lub co gorsza traktowanie współżycia jako jakiegoś obowiązku, w którym wszelkie urozmaicenia to dodatkowy balast. Tak nie może być. Seks jest w pewnym sensie sztuką, którą należy rozwijać tak samo jak nasze umiejętności lub cechy charakteru. Nie istnieje jakiś konstant lub ostateczny wynik, który kończy tą podróż. Pewnym paradoksem okazuje się poważne traktowanie małżeństwa i uważanie go za instytucję świętą, a przy tym ignorowanie życia seksualnego! To się nazywa pruderia (Kolosan 2:18-23). Tutaj również warto zaufać Biblii, która bez ogródek wspomina o seksie, a nawet zawiera fragmenty uznawane przez niektórych za erotyczne – Pieśń Nad Pieśniami. Swoją drogą ciekawe ile środowisk uznałoby za „deprawujące” napisanie podobnego tekstu przez nowożytnego pisarza;). Wszystko jest uzależnione od temperamentu i spontaniczności kobiety i mężczyzny (Pieśń Nad Pieśniami 7:10).


Ponieważ tolerancja na zachowania seksualne jest różna i upodobania są różne, warto zastanowić się czy nie będą powstawać problemy na tym tle. Skoro nasze zachowania są w pewnym stopniu wynikiem przynależności do płci, charakteru, wychowania i przeżyć, to normalne jest, że ludzie się różnią pod tym względem. Seks nie jest jakąś zupełnie wyobcowana dziedziną życia, na którą nic nie ma wpływu i wszystko zachowuje się w jakichś z góry nakreślonych ramach. Nie zakładajmy zatem z góry, że nasz partner lubi „to” lub „tamto”, a nie toleruje „tamtego”. Pamiętajmy też, że seks rządzi się w pewnym stopniu swoimi prawami. To, co jest dopuszczalne w zbliżeniu może już nie być stosowne w „normalnym” życiu. Dlatego trzeba podchodzić do niego z pewną wyrozumiałością. W końcu są to chwile, w których poczytalność jest ograniczona i to tym silniej im bardziej podnieca nas kobieta. Rozmowa i wymiana myśli jest tak samo ważna tutaj jak w każdej innej dziedzinie życia.


Kobiety sprowadzają seks do bardziej emocjonalnego, duchowego przeżycia, mężczyźni do fizycznego, zmysłowego. Jeżeli partnerzy chcą zaspokajać swoje potrzeby muszą nauczyć się podchodzić do tego chociaż w pewnym zakresie tak jak drugi partner (co oczywiście nie oznacza, że dla kobiet nie ważne są fizyczne doznania, a dla mężczyzn emocjonalne). Dobry kochanek będzie zatem pamiętał o tych „drobiazgach”, które wnoszą ładunek emocjonalny: pocałunki, dotyk, spojrzenia, uśmiechy, słowa, a nawet rozmowa. Będzie uczył się pojmować seks jako nośnik emocji i uczuć. Dobra kochanka o tym co jest zmysłowe i co oddziałuje na jego podniecenie: eksponowanie ciała, dźwięki, słowa o erotycznym zabarwieniu, zadbana powierzchowność itd. Będzie uczyła się postrzegać seks jako przyjemność i zabawę, która NIGDY nie jest dobrym narzędziem szantażu (tak na marginesie).

Seks to nie wszystko

Podczas, którejś rozmowy z moim tatą padło sformułowanie, że seks jest dzisiaj zbyt ważny. Zgadzam się i przyznaje, że mężczyźnie łatwo znaleźć się w takiej sytuacji, w której seks staje się zbyt ważny. Poświęciłem tematowi seksu oddzielny rozdział, bo uważam, że jest bardzo istotny – o tym świadczą fakty. Niemniej warto powiedzieć też trochę o skrajności, w którą świat bardzo popadł.


Często bulwersuję się, gdy czytam słowa jakiegoś seksuologa opiniującego inną od powszechnych fantazję erotyczną. Myślę sobie wtedy, że ta sfera życia nie jest zaszufladkowana w tej kategorii co odżywianie, sport lub poezja. Jest czymś o wiele bardziej intymnym i pomijając treść jego wypowiedzi samo rozpowszechnianie jej jest przegięciem. Np. bez względu na to czy ktoś traktuje sadyzm i masochizm (w ujęciach seksuologicznych oczywiście) jako skrajną patologię lub z drugiej strony jako indywidualna normę – to samo mówienie o tym wszem i wobec jest traktowaniem tematu seksu z przerysowaniem. Seks należy uznać za tą sferę życia, z której wiele powinno pozostać w intymnym związku. Tu również warto zwrócić uwagę na Biblię, która swoją „wstrzemięźliwością” w dogłębnym zajmowaniu się tym tematem uczy zachowania intymności.


Zdać sobie należy jednak sprawę również z tego, że w dużej mierze to My jako społeczeństwo, sami wywlekamy na publiczne widowisko naszą intymność. Mówimy o swoich partnerach, chwalimy się swoimi podbojami, rozpętujemy dyskusję, gdy ktoś zdradzi, że nie lubi seksu oralnego. Chwalimy się swoją partnerką ubierając ją w mini i w wysokie obcasy (co jest swoją drogą niezwykle seksowne), ale przestajemy traktować jej inteligencji i osobowości jako najpewniejszej wizytówki. Zaczynamy traktować innych jak obiekty seksualne, a z czasem traktujemy tak również siebie. Zapominamy o tym, że seks jest magicznym doznaniem, ekspansją miłości na ciała kochanków. Cielesnym, ale również duchowym i emocjonalnym przeżyciem, najbardziej zagadkową podróżą i tylko z dwoma miejscami w przedziale tego pociągu. Spłycamy to doznanie rozpowszechniając porady, artykuły, poglądy spostrzeżenia nadające mu tylko cielesny wymiar. Jak gdyby odbijamy się od pruderii i popadamy w seksocholizm (dziwne, że Word z 2000 roku jeszcze nie ma tego słowa w słowniku;)). Atrakcyjność seksualna wynosi się ponad wszystko, a to co jest ważne staje się najważniejsze. A przecież wiele rzeczy jest ważnych i funkcjonuje ze sobą w symbiozie i na pewnej równi. Mówiąc o tym, że ważny jest seks nie umniejszajmy ważności rozmowy, wspólnych zainteresowań, wspólnych celów życiowych. Przyznać trzeba, że z czasem tylko to właśnie zostanie.


Owszem… opisywanie w tematycznych podręcznikach technik seksualnych nie jest złe, bo seks też jest słusznie dziedziną nauki. Można podejść do niego z fizycznego punktu widzenia, czerpać fizyczną satysfakcję i wspinać się na wyżyny fizycznych doznań. Trzeba być jednak głupcem, żeby położyć jedyny nacisk, lub tym bardziej ograniczyć się do fizyczności.

Zdrada i wierność

To straszne, ale zdrada stała się w wielu związkach normalnością. Czasami słyszy się, że niektóre pary dają sobie nawet jawne przyzwolenie do zdrady. Niektóre badania przekonują, że ze wszystkich podejrzeń o zdradę aż 90% okazuje się prawdą! Często skłonność do zdrady przypisuje się głównie mężczyzną, ale dziś również płeć piękna coraz mniej ustępuje panom w tej niechlubnej dyscyplinie. Trudno z resztą do końca wierzyć badaniom statystycznym określającym skłonność do zdrady u kobiet, ponieważ często nie chwalą się tym na lewo i prawo jak niektórzy mężczyźni. Należy więc się domyślać, że kobiety zdradzają częściej niż są skłonne do tego się przyznać.


Samo zjawisko zdrady trudno do końca zdefiniować. Bo czy władca Aszantów (obecna Ghana) posiadający 3333 kobiet w haremie dopuszczał się zdrady wobec którejś z nich sypiając z kolejną czy nie? Czy uznanie związku poligamicznego automatycznie usuwa pojecie zdrady? Czy jeżeli przyzwalanie na zdradę pozostawia ją zdradą czy to już nie jest zdrada? Analitycznie rzecz ujmując jeżeli partnerzy są świadomi, że nie wstępują w związek monogamiczny to zdrady nie ma, ponieważ zdrada jest odstąpieniem od tego co mówimy, obiecujemy, przysięgamy….Czy jest to jednak słuszne i czy słuszne jest usprawiedliwianie zdrady ewolucyjnemu ukształtowaniu płci jak to często ma miejsce? Oczywiście zdrada może mieć różne odcienie i przybierać… nazwijmy to „delikatniejszy charakter”. Przykładem może być fantazjowanie o kimś innym, kto nie jest naszym partnerem (Mateusza 5:28). Nie będziemy tu jednak rozważać wszystkich możliwości zdrady. Wspomnimy tylko o tej, która jest obiektem największego zainteresowania.


Biblia, do której często odnosimy się w tej pracy stanowczo potępia zdradę i określa ją mianem cudzołóstwa. Przypisuje temu pojęciu zachowanie polegające na akcie płciowym z osoba związana związkiem małżeńskim (lub zaręczynami) z kimś innym. Potępia cudzołóstwo choćby partnerzy zgadzali się i tolerowali takie postępowanie u siebie nawzajem. O tym, że takie spojrzenie jest słuszne świadczą uczucia, które rodzą się w sercu obojga partnerów po zetknięciu z niewiernością. Jeżeli jesteś mężczyzną postaw sobie pytanie: „Co bym czuł wiedząc, że żona, która kocham właśnie dzieli się swoim ciałem z innym mężczyzną”. I to samo pytanie do Pań: „Co czuję wiedząc, że kochany mężczyzna jest z inna kobietą”. Domyślam się, że nie są to obojętne lub tym bardziej pozytywne odczucia nawet jeżeli partnerzy dają sobie wzajemne przyzwolenie na takie postępowanie. Jest to zabawa cudzymi uczuciami i własnymi też. Jeżeli nie na początku to z czasem dochodzimy do wniosku, że uczucie więzi z partnerem w poligamicznym związku nie jest tak trwałe i ciepłe jak w związku z jednym partnerem opartym na absolutnej wierności. Zatem przyzwalanie na taki układ jest w rzeczywistości oszukiwanie samego siebie i odzieraniem samego siebie z możliwości czucia prawdziwej bliskości, zaufania i zażyłości.


Na szczęście takie obustronne przyzwolenie rzadko się zdarza i we wszystkich społeczeństwach zdrada jest powszechnie napiętnowana. Nawet w plemionach afrykańskich, które dopuszczają poligamię obowiązują bądź, co bądź prymitywne (ze względu na samo dopuszczenie poligamii), ale jednak – zasady. Zatem nawet skupiska ludzi nie stykające się z cywilizacją bardzo dobrze znają pojecie zdrady. Niewierność i zdrada już w samym znaczeniu słowa stawiają się w negatywnym świetle. Powiedzmy więc parę słów na temat tego dlaczego zdrada jest i cieszy się popularnością, i dlaczego warto być sobie wiernym.

Dlaczego zdrada istnieje?

Niezwykle często nawet poradniki małżeńskie przekonują, że zdrada szczególnie w męskim wydaniu jest uwarunkowana ewolucyjnie. Od zawsze istniała we wszystkich środowiskach na każdym miejscu na Ziemi. Jednak już samo ukształtowanie człowieka przez ewolucję nie tylko wciąż jest uznane tylko za teorię, ale nie wyjaśnia tak powszechnych zjawisk jak: sumienie, przyjaźń, poświęcenie….Czy można więc wierzyć temu jak nadaje niewierności charakter normalności? Jeżeli rzeczywiście ewolucja ukształtowała ludzi z „naturalną” skłonnością do zdrady to skąd powszechne potępienie zdrady? Znacznie logiczniejszy jest inny wniosek.


Po pierwsze musimy zdać sobie sprawę, że powszechność jakiegoś zjawiska wcale nie jest usprawiedliwieniem dla jego istnienia. Wojny i przemoc od wieków zalewają świat, ale każdy rozsądny człowiek traktuje to wciąż z potępieniem. Świat od zawsze jednak próbował „ucywilizować” to co staje się powszechne. Coś kiedyś uznawane za złe dziś staje się normalne, a to znormalnienie nie zawsze zawdzięczamy innemu spojrzeniu przez pryzmat nauki, ale często próżności i zepsuciu. Podobnie jest ze zdradą. Powszechność tego zjawiska powoli nadaje mu rangę logicznego następstwa zachowań fizjologicznych. W konsekwencji jesteśmy skłonni usprawiedliwiać swoją niewierność słowami: bo tak wszyscy robią. Na jednej ze stron internetowych napisano: „Niektóre młode "kobiety wyzwolone", zapatrzone w zachodnie wzorce, lub mające problemy osobowościowe, traktują seks lekko, rzucają się w wir przygód, uwodzą, zdobywają i porzucają partnerów. Bywa i tak, że zranione przez mężczyznę usiłują się odegrać w ten sposób na innych przedstawicielach męskiego rodu. Niekiedy jest to wyraz buntu, zamanifestowania swojej wolności i niezależności od zbyt despotycznych rodziców ("Teraz wszystko mi wolno!") czy też świadomego wyboru sposobu życia na zasadzie przeciwieństwa do sytuacji swoich matek, które w imię poświęcenia się rodzinie zrezygnowały ze swojego życia. Jednak taki stosunek do seksu jest patologiczny, a zachowują się tak nieliczne kobiety. Jest to najczęściej uwarunkowane ich cechami osobowościowymi, czasem trudnymi okolicznościami życiowymi. Ty nie wpadnij w taką pułapkę. Raniąc Jego, zaszkodziłabyś przede wszystkim sobie”.


Po drugie rozwinięcie lub posiadanie w sobie pragnień do czegoś nie oznacza, że ich zaspokojenie jest normalne. Każdy z nas zaistniał z niedoskonałym pakietem pragnień, których nie powinniśmy zaspokajać. Badania ujawniają na przykład, że niektórzy ludzie rodzą się z wyższą niż inni skłonnością do gwałtów. Czy to oznacza, że powinni gwałcić? W każdym człowieku odzywa się raz po raz samolubstwo. Wygodniej jest się z nikim się nie dzielić jak najwięcej biorąc dla siebie. Czy to oznacza, że tak powinno być? Trzeba zdać sobie sprawę z bardzo ważnej kwestii: na skutek najprzeróżniejszych anomalii w życiu społecznym nawet to co jest naturalnie, co staje się wytworem natury nie zawsze jest pożyteczne. Coraz częściej musimy walczyć ze swoimi skłonnościami nawet jeżeli są już uwarunkowane w naszych genach. Podobnie jest ze zdradą. Chociaż ewolucjoniści mogą przekonywać, że zdrada jest normalna to nie mogą przekonać, że jest pożyteczna.


Zamiast dopatrywać się naturalności w zdradzie lepiej dostrzec, że jest ona negatywnym skutkiem kłopotów w związku. Jeżeli zdradzasz, albo chcesz zdradzić to jest coś nie tak! Najczęściej przyczyną jest to o czym napisano w pierwszych rozdziale: wzajemne kumulowanie złośliwych zachowań wobec partnera lub popadnięcie w rutynę i brak zachowań zapewniających partnera o jego atrakcyjności, zachowań zaspakajających jego potrzeby (rzecz ciekawa, niektóre badania wykazują, że partnerzy rozpoczynający pożycie seksualne po ślubie zdradzają się dwa razy rzadziej! (Ozeasza 4:11)). Potem rozwiniemy temat przyczyn zdrady i tego co robić, żeby jej uniknąć.


Istnieje na szczęście wiele argumentów za wiernością, a przeciw niewierności. Tak, iż mimo wszystko warto grać „fair play”. Oto niektóre z nich.

Dlaczego warto być wiernym?

Celem treści tego rozdziału nie jest potępianie ludzkiej postawy do zdrady. Chodzi tutaj oto, żeby zdać sobie sprawę z pożytków jakie są przypisane wierności. Żeby po przeczytaniu tych słów rozwinąć w sobie pragnienie bycia wiernym. Przeanalizujmy najpierw jakie zagrożenia niesie za sobą zdrada.


Nie od dziś wiadomo, że rozwiązły tryb życia grozi upadkiem na zdrowiu. Choroby przenoszone drogą płciową są nie tylko krępujące, ale również bardzo groźne, a nawet śmiertelne. Osoby zdradzające swoich partnerów są podatniejsi na depresje i choroby psychiczne. Można to przypisywać różnym czynnikom w tym brakiem stabilizacji emocjonalnej i zszarganymi nerwami. Życie w ciągłym lęku, że kiedyś partner dowie się o zdradzie nie służy naszemu zdrowiu. Jeszcze raz przytoczmy zdanie zacytowane ze strony internetowej w poprzednim podtytule: raniąc Jego lub Ją, szkodzimy przede wszystkim sobie. To interesujące, że właśnie niemoralność płciową i tylko ją Biblia nazywa grzechem przeciwko własnemu ciału.


Zdrada potrafi również wyrządzić spustoszenie w sferze emocjonalnej. U każdego normalnego człowieka zdrada powoduje wyrzuty sumienia, co ma przełożenie na poczucie szczęścia i zadowolenia. Z czasem, gdy zdrada staje się zwyczajem pojawia się zwichnięcie zdolności do obdarzenia drugą osobę szczerą miłością. Ponieważ niewierność wciąż jeszcze jest potępiana w społeczeństwie kolejnym skutkiem może być zaniżona samoocena. Pojawia się też „płytkość uczuciowa”. Nadwyrężona zostaje nić zaufania i to paradoksalnie po obu stronach, ponieważ jak potwierdza praktyka osoba zdradzająca często jest skłonna posądzać o zdradę innych. Ostatecznie niewierność może prowadzić w końcu również do rozstania.


To chyba wystarczająco wiele, by rozsądnie uznać zdradę za coś co wyrządza szkody i krzywdzi nie tylko tych, których kochamy, ale również siebie samych!
Powiedzmy teraz dlaczego warto być wiernym. Powodów jest naprawdę wiele.


Po pierwsze znikają wszystkie konsekwencje, o których wcześniej wspomniano. Nie istnieje ryzyko zakażenia się żadną chorobą przenoszona droga płciową. Wierność daje poczucie stabilizacji emocjonalnej. Co za tym idzie zmniejsza się ryzyko zachwiań emocjonalnych. Nie istnieje mur hamujący budowę więzi z partnerem. Chyba każdy przyzna, że tajemnice dzielą. Jeżeli zdajesz sobie sprawę, że nie jesteś wierny drugiej osobie to sam stawiasz na swojej drodze przeszkodę do pielęgnowania więzi miłości. Choćbyś był do granic obłudny to nie oszukasz samego siebie. To nie będzie miłość tej samej jakości, która istnieje pomiędzy osobami nic przed sobą nie ukrywającymi. I to jest najważniejszy powód, dla którego warto być wiernym. Wierność to fundament, na którym można dużo zbudować.


To jednak nie koniec. Przeprowadzając badania na grupie 1128 mężatkach Instytut Pew Research Center zbadał co zdaniem Pań decyduje o udanym związku. Wyniki badań zestawiono dla 1990 i 2007 roku. Na dumnym pierwszym miejscu w obu latach jest wierność! Co również ciekawe wierność z pośród wszystkich innych czynników na przestrzeni 17 lat uległa najmniejszej zmianie wskaźnikowej (patrz tabela).

Czynnik\ lata
Wierność
Udany seks
Podział prac domowych
Porównywalne zarobki
Wygodny dom
To samo wyznanie
Podobne zainteresowania
Dzieci

1990
95%
67%
47%
46%
42%
45%
44%
65%

2007
93%
70%
62%
35%
51%
49%
46%
41%
Źródło: Instytut Pew Research Center za „Men’s Heath” z grudnia 2007 str.22

Wierność pomimo liberalizmu seksualnego wciąż jest w modzie. Jest też zaletą bardzo cenioną przez kobiety, nawet bardziej niż udany seks!


Na wstępie rozdziału wspomniałem, że wiele osób uzasadnia zdradę ewolucyjnie i tym samym nadaje jej barwę czegoś naturalnego. Jednak jeżeli za wykładnik naturalności uznamy konsekwencje to zdrada okazuje się nienaturalna. Czy wierność uznana za anomalię w istocie może nią być skoro chroni nasze zdrowie, partnera, związek i miłość? I czy zdradę można uznać za naturalną skoro w jej konsekwencji ludzie cierpią na różne dolegliwość, rozpadają się związki i spłyca się miłość?

Jak nie dopuścić do zdrady

„Pij wodę z własnej cysterny oraz wody płynące z twej własnej studni. Czyż twe zdroje miałyby się rozlewać na zewnątrz, twe strumienie wody na place? Niechaj będą wyłącznie dla ciebie, a nie dla obcych wraz z tobą. Niech twe źródło wody będzie błogosławione i raduj się żoną twej młodości, miłą łanią i uroczą kozicą. Niechaj zawsze upajają cię jej piersi. Obyś stale się rozkoszował jej miłością. Czemuż to, mój synu, miałbyś się rozkoszować obcą kobietą lub obejmować piersi cudzoziemki?” (Księga Przysłów 5:15-20). Te słowa zapisane przez Salomona słynącego z mądrości zawierają co najmniej jedną wskazówkę jak ustrzec się zdrady: seks! Ktoś kto „pije z własnej cysterny”, „raduje się żoną swej młodości”, „upaja się jej piersiami”, „rozkoszuje jej miłością” nie będzie nawet myślał o zdradzie. Kluczem jest więc dbanie o potrzeby partnera. Nie tylko Jego, ale i Jej. Wspomnieliśmy, że dla kobiet seks jest nośnikiem miłości. To normalne, że kobieta jej pozbawiona będzie wystawiona – i to przez swojego męża – na niewierność. To samo dotyczy mężczyzn, którzy skazani przez partnerki na abstynencję seksualną łatwiej zdradzają. I tu znów ukłon w stronę jakości współżycia, bo przecież żeby rozkoszować się, upajać i radować trzeba starań i współpracy obydwóch stron.


Najważniejszym czynnikiem jest jednak miłość rozumiana tu jako niesamolubne i serdeczne uczucie kształtujące pragnienie do oddania własnego ciała tylko partnerowi. Zwyczajnie… kochając kogoś liczymy się z jego odczuciami. Co więcej miłość jest uczuciem korelującym w obie strony. Oznacza to, że zdrada osłabia więź nawet wtedy, gdy pozostaje ukryta przed partnerem. Osłabia wtedy miłość niewiernej strony. Teoretycznie zdrada mogłaby pozostać więc bez wpływu na uczucia, ale tylko wtedy, gdyby oboje o tym nie wiedzieli – w praktyce jest to raczej niemożliwe.

Sztuka współistnienia w codzienności

Życie składa się z chwil. Nie można prowadzić szczęśliwego życia zaniedbując lub lekceważąc „momenty” w życiu. Szczegóły tworzą całość. Można by jeszcze dodać „życie jest jak puzzle”, „ziarnko do ziarnko i zbierze się miarka” ;) itd. Generalnie trzeba więc nauczyć się żyć ze sobą na co dzień. Istnieje kilka prostych zasadach, na których ta codzienność powinna się opierać i kilka ciekawych informacji, które pomagają zwyciężać zwykłe problemy lub – co jeszcze istotniejsze – rozumieć je!


Na pewno codzienne problemy są zrozumiałe, ponieważ nie jesteśmy doskonali, różnimy się i często przebywamy ze sobą. Bliskość generuje sytuacje konfliktowe, a bez wzajemnych żali, złości i pretensji żyją ze sobą chyba tylko tacy ludzie, którzy są sobie obojętni. Drobne konflikty nie tworzą jednak dobrej atmosfery dla rozwoju miłości, mimo, że paradoksalnie są w pewnym stopniu jej dowodem. Warto, więc wiedzieć czego unikać, o co dbać, zdawać sobie sprawę z pewnych mechanizmów.

Wymiana myśli

Na początku pierwszego rozdziału wspomnieliśmy o takim efekcie, który można by określić mieniem wzajemnej degradacji. Przypomnijmy, że chodzi o takie sytuacje, które wywołują reakcję łańcuchową wzajemnych pretensji z czasem rozwijając w partnerze „umiejętność” działania na złość. Tym co pomaga tego uniknąć jest rozmowa. W poradniach małżeńskich bardzo często padają słowa: „ale ja nic o tym nie wiedziałem/wiedziałam”. Dlaczego? Ponieważ ludzie traktują umiejętność domyślania się jako możliwość okazania uczuć. I słusznie! Zrobienie czegoś domyślając się, że sprawi to przyjemność partnerowi jest dowodem bezinteresowności, inicjatywy i obecności żywej miłości. Istnieje przecież różnica między ofiarowaniem kobiecie kwiatów po miesiącu pretensji pod tytułem: „kiedy mi kupisz jakieś kwiaty”, a zrobieniem tego samego bez słowa ponagleń od partnerki. To się zgadza, ale szczególnie Panie zdają się na zbyt często oczekiwać od mężczyzn umiejętności domyślania się. Gdy zaś mężczyźnie to nie wychodzi przypisuje się mu pełną znajomość informacji i w związku z tym działanie z premedytacją. Tymczasem mężczyzna byłby gotów zrobić „to” lub „tamto”, gdyby o tym wiedział. Co można by zatem zrobić? Mężczyźni powinni być dokładnymi obserwatorami, żeby móc ofiarować kobiecie szczęście, a kobiety pracować nad sztuką dyplomacji, żeby to zadanie ułatwić.


Panowie z natury chyba są małomówni (a na pewno „mniejmówni”). Jak już wspomniano wcześniej bywa, że rozmowa o swoich odczuciach lub potrzebach postrzegają jako słabość. Tymczasem umiejętność rozmowy wymaga odwagi! Łatwiej przecież zaszyć się w sobie niż powiedzieć: „kochanie, czuje się przez Ciebie zaniedbany”. Jak to w ogóle brzmi w ustach mężczyzny?! Jak przyznanie się do najgorszej ze słabości! Pozornie oczywiście. W rzeczywistości bowiem wypowiedzenie tych słów stanowi dowód zaufania do żony, starania o pomyślność w związku, odwagi i świadomości swojej wartości. Oczywiście mężczyzna chętnie o swoim odczuciu powiedziałby inaczej np.: „skoro mnie kochasz to powinnaś zrobić tak….” O wiele wyraźniej dotrze jednak do kobiety komunikat o treści podanej wcześniej. Dlaczego? Ponieważ jest wyrazem uczuć męża. To tak jakby chcieć, a potrzebować. Jeżeli mężczyzna będzie mówił o uczuciach (z właściwą dla swojej płci wstrzemięźliwością mimo wszystko;)) to kobieta zrozumie, że on czegoś potrzebuje. Bojąc się ubrać to w oczywiste słowa może co najwyżej przesłać komunikat o tym czego chce, oczekuje, ale nie potrzebuje. Kobiety są uczuciowe i uczuciami można z nimi współpracować – dlaczego tego nie wykorzystać.


Panie z kolei powinny pracować nad umiejętnością jasnego przekazu informacji. Mężczyźni są szczerymi i prostymi istotami. Labirynt damskiego rozumowania i związków przyczynowo-skutkowych jest czasem dla nas zbyt „kosmiczny”. Kiedy, więc wasz partner nie robi czegoś o czym dajecie mu dyskretne znaki nie przyjmujcie, że świadomie je ignoruje. Najprawdopodobniej nie jest w ogóle świadomy waszych oczekiwań. Wasze sugestie muszą być mniej dyskretne – wyraźniejsze.


Rozmowa to narzędzie, które nie tylko pomaga rozwiązywać problemy i przedstawiać oczekiwania wobec partnera. To również wyraz miłości, pożywka dla miłości. Oczywiste jest, że miłość powinno się okazywać, ale mówić o niej też trzeba. Z resztą ostatecznie mówienie o miłości też jest na swój sposób jej okazywaniem. Wydaje się, że szczególnie kobiety potrzebują słów. Niektóre badania sugerują, że dla kobiet nawet w łóżku słowa mogą być silniejszym afrodyzjakiem niż umięśnione ciało. Podobnie potrzebują tego na co dzień. Nie chodzi rzecz jasna o zasypywanie partnerki „słodkimi słowami”, bo zbyt często powtarzane mogą stracić na wartości. Jednak jeżeli raz, dwa razy dziennie kobieta usłyszy coś co będzie wyrazem miłości do niej lub wyrazem zachwytu nad jej osobą to nie będzie to nazbyt częste moim zdaniem (chociaż trzeba to dopasować do indywidualnych potrzeb). No i znów kłania się tu umiejętność dobrego obserwowania, bo warto zwracać uwagę na szczegóły. Kobiety to cenią chyba. Kiedy zwracasz uwagę na szczegóły kobieta może poczuć, że jej wysiłki są doceniane, że jest obiektem dużego zainteresowania, że istnieje w Twoim życiu. Nie sztuka dostrzec zmianę koloru włosów, albo nową sukienkę (chociaż to też czasem wymaga zwiększonej aktywności męskiego mózgu;)), ale dłonie, delikatna zmiana fryzury, makijaż… tu już trzeba się postarać bardziej. To samo dotyczy nie tylko wyglądu zewnętrznego. Gdy kobieta podaje posiłek, gotuje coś nowego lub pracuje nad jakąś cechą swojego charakteru to jest to również powód do zauważenia tego i wyróżnienia.


Wcześniej wspomniano już, że mężczyźni również potrzebują słów. Rzadko można usłyszeć jak partner skarży się na partnerkę, że za rzadko mówi mu, że go kocha, ale to też jest potrzebne. I oczywiście częstotliwość tego również zależy od indywidualnej potrzeby mężczyzny.

Wrażliwość

Wrażliwość to atrybut kobiecości, który powinien być pielęgnowany. Czasami chociaż mnie coś nie wzrusza to jakoś miło patrzeć, że wzrusza to kobietę. Można powiedzieć, że chyba większość mężczyzn zdecydowanie oczekuje i chce, żeby ich dziewczyny wykazywały swoją wrażliwość – płakały na filmach, uciekały przed myszami lub broniły kury, która ma być zjedzona na obiad;).


Generalnie większości Paniom przejawy wrażliwości przychodzą spontanicznie i bez wysiłku. Mężczyźni muszą się często trochę bardziej przyłożyć, ponieważ większość z nas jest trochę bardziej „gruboskórna”. Trzeba jednak wspomnieć, że mężczyźni nie tyle nie są wrażliwi, co zwyczajnie nie okazują tej wrażliwości (niektóre badania ukazują, że mężczyźni są w wielu przypadkach wrażliwsi od kobiet. Na przykład po badaniach nad zachowaniem obu płci po traumatycznym przeżyciu okazało się, że nawet kilkaset razy więcej mężczyzn niż kobiet popada w depresję. Zdecydowanie więcej mężczyzn popada po takim przeżyciu w uzależnienia, okalecza się, popełnia samobójstwa… i tylko mężczyzn takie przeżycia popychają do agresji i morderstw). Wrażliwość w męskim wykonaniu jest natomiast bardzo potrzebna i wspomagająca nie tylko dobre relacje z żoną, ale też wzmaga w kobiecie poczucie bezpieczeństwa.


Wrażliwość na co dzień to przyniesione kwiaty, pocałunek, gdy ona zmywa naczynia, miłe słowo, objęcie w ramiona – od tak, bez żadnej przyczyny, spontanicznie. Kobiety tego potrzebują, dlatego tak wiele z nich w pożądanych cechach wymarzonego partnera wymienia właśnie wrażliwość.


Ta cecha – albo może bardziej sposób reagowania na pewne sytuacje i pewna zdolność do okazywania czułości – pomaga w łagodzeniu, a czasem nawet rozwiązywaniu codziennych problemików. Z całą pewnością też rodzi pewien klimat bliskości, zaufania i bezpieczeństwa.


Będąc wrażliwym człowiek odkrywa się, co z jednej strony powoduje zaufanie, a z drugiej zaufania potrzebuje. Trudno powiedzieć co jest pierwsze – tak do końca. Chyba wszystko koreluje ze sobą wzajemnie. Można, więc powiedzieć, że okazując wrażliwość generujemy zaufanie oraz dajemy dowód zaufania.

Przyzwyczajenia

Kiedy dwoje ludzi łączy się w związek na całe życie i zamieszkują ze sobą pojawiają się problemy, o których wcześniej się w ogóle nie myślało. Na przykład kwestia sprzątania, higieny, wyglądu na co dzień. Mało kto zadaje sobie pytanie przed ślubem: „czy on się regularnie myje, czy może będzie śmierdział przez całą noc?” itp. Często nie widzimy się w codziennych sytuacjach i dopiero „po fakcie” zwracamy na coś uwagę. Powiedzmy, więc króciutko jak to wszystko powinno wyglądać.


Często w okresie randek i narzeczeństwa dbamy o siebie z ogromną precyzją. Ona zawsze piękna, z zadbanymi paznokciami, delikatnym makijażem, kusząca pięknym zapachem. On zadbany, stały bywalec siłowni, czyste dłonie, świeży, wypachniony, uczesany…. Po jakimś okresie małżeństwa wszystko to zostaje tylko wspomnieniem lub czymś na specjalna okazję. Oczywiste jest, że nie zawsze można wyglądać super, ale wiele małżeństw zapomina, że w gruncie rzeczy wszystko to robią dla siebie, inwestują w swoje szczęście. Swoje własne, nie partnera. Prosty przykład: komu mąż chętniej przyniesie kwiaty do domu? Żonie w wielkich kapciach i petem z żółtych zębach czy zadbanej partnerce, które chce być piękna dla niego, swojego męża? To samo w drugą stronę. Z kim kobieta chętniej „przetańczy” w łóżku całą noc? Ze spoconym facetem, który od dwóch dni nie mył zębów, czy zadbanym mężczyzną, który sam przyciąga swoim ciałem? Często partnerzy przestają się czuć atrakcyjni, ale w rzeczywistości nie ma ani brzydkich, ani nieatrakcyjnych ludzi – istnieją tylko leniwi!


Nie bez znaczenia jest zatem nasz wygląd w domu. Tu również warto dbać o swoją powierzchowność, pamiętając, że w domu spotykamy osobę, która jak nikt inny zasługuje na to, by pięknie dla niej wyglądać.


Generalnie jest jeszcze wiele innych dziedzin życia, na które nasze przyzwyczajenia mają niebagatelny wpływ – porządek, pora kładzenia się spać, higiena snu lub nawet sposób spożywania posiłków. Prawdę „mówiąc” nie chce mi się jednak opisywać tego wszystkiego :P. Poza tym nie chcę stworzyć jakiegoś kompendium wiedzy o życiu w małżeństwie. Pozostawię, zatem trochę do osobistych rozważań:). Myślę, że jeżeli związek ma solidne podstawy, a partnerzy kierują się miłością, nie powstanie żaden „palący” problem na gruncie codziennych przyzwyczajeń.

Podsumowanie

Mąż i żona powinni być dla siebie najbliższymi ludźmi pod słońcem. Spotyka się jednak różne układy. Czasami mąż zawsze bardziej liczy się ze zdaniem mamy niż żony. Czasami żona po urodzeniu dziecka, męża wyraźnie odkłada w kąt. Uważam, że nie powinno być takiej osoby, która okazałaby się ważniejsza od partnera życiowego. W sumie jest to jedyna osoba w rodzinie, którą się wybiera samodzielnie, bo przecież rodziców, dzieci… nikt sobie sam nie wybiera. Żona lub mąż to jedyna taka osoba. Oczywiście trudno powiedzieć, że partnera powinno się kochać bardziej niż rodziców czy dzieci. Porównanie nie jest tu możliwe, ponieważ ta miłość jest zwyczajnie inna. To tak jakby zapytać co bardziej smakuje: napój w upalny dzień, czy wspaniały obiad po wyczerpującej pracy. Można jednak pokazać swoimi decyzjami kto jest ważniejszy. Tą ważniejszą osobą od dzieci, rodziców czy przyjaciół zawsze powinien być partner (Efezjan 5:31).


Najczęściej po pojawianiu się dzieci, partnerzy rozluźniają swoje więzi, by wcisnąć między siebie kolejnych członków rodziny. Nie jest to właściwe i tego samego zdania jest wielu psychologów rodzinnych. Dzieci z czasem opuszczą dom, ale rozluźnione więzi trudno znów zacieśnić. Jeżeli chcemy utrzymać takie uczucie, by w wieku 80 lat wciąż trzymać się za ręce, zawsze musimy być dla siebie najważniejsi. Przypomina mi się pewien przykład rodziny, której problem opisano w jednej z książek. Po urodzeniu się dzieci ojciec, chcąc być wzorową głową rodziny bardzo często zajmował się dziećmi. Czasami nawet, gdy był zmęczony wychodził na podwórko i bawił się z nimi. Niestety zaniedbywał przy tym żonę. Kobieta czując pewną zazdrość o dzieci czuła się winna i mniemała, że coś jest z nią nie tak. Powinna przecież cieszyć się, że jej mąż tak wspaniale opiekuje się dziećmi. Dopiero wizyta u specjalisty pomogła zweryfikować problem i wydobyć go na światło dzienne. Po rozmowie mąż powiedział zwracając się do dzieci: kocham was bardzo, ale od dzisiaj to mama jest najważniejsza i część czasu, który spędzaliśmy razem będzie teraz przeznaczony tylko dla mamy. Dzieciaki z wielkim szacunkiem i uśmiechem przyjęły decyzję ojca. Tak powinno być od początku. To co możemy dać swoim dzieciom to miłość do ich matek i ojców. Każda matka i ojciec powinni o tym pamiętać. Wątpię, by jakiekolwiek dziecko było zazdrosne o rodzica. Przeciwnie. Rodzice dają tym piękny wzór traktowania partnera życiowego. Zaś o zazdrość u męża lub żony nie trudno. Zatem zawsze bądźmy dla siebie najważniejsi.


Podsumowanie można przedstawić w formie tabeli streszczającej to nad czym powinny pracować lub zwrócić szczególna uwagę kobiety oraz na co powinni zwrócić uwagę mężczyźni. Myślę, że wystarczająco mocno się starałem „przesycić” swoje rozważania duchem miłości, by oczekiwać, że żaden z partnerów nie będzie wytykał drugiemu to nad czym ten powinien pracować, ale odniesie się do tych wskazówek, które dotyczą JEGO. Oczywiście warto wspólnie przeanalizować to nad czym partnerzy powinni pracować. Żona może sobie nie zdawać sprawy z tego, że swoim zachowaniem pomniejsza w jego oczach szacunek do niego, a mąż może sobie nie zdawać sprawy z tego, że mimo, iż przynosi pieniądze do domu i kupuje od czasu do czasu kwiaty, żona może się czuć niekochana i zaniedbana przez niego. Dlatego warto zwrócić w odpowiedni sposób uwagę partnera na to co warte jest szczególnej uwagi

Do mężczyzn


- Musisz sprawić, by czuła się piękna i kochana. Facet, który mówi kobiecie, że jest piękna, spełnia jedno z jej największych marzeń - docenia jej starania, pracę nad ułożeniem włosów, koszmarne dylematy z doborem sukienki i godziny spędzone przed lustrem z wszystkimi tymi pędzelkami, szczotkami, tonikami, lakierami i szminkami. Traktuj ją jak skarb dając dowody miłości. Pamiętaj przy tym o kwiatach prezentach, słowach, gestach, spojrzeniach, dbaniu o jej rozkosz… itd. (Efezjan 5:28,29,33 część a.)


- Bądź spontaniczny. Proponuj wypady do restauracji, zabieraj ją na spacery, przytulaj i całuj, gdy najmniej się tego spodziewa (z wyczuciem oczywiście, żeby nie robić tego np. po wyjściu z gabinetu dentystycznego;)).


- Dbaj o swoja powierzchowność i higienę. Jeżeli będziesz zadbany Twoja partnerka też będzie miała ochotę o siebie dbać.


- Staraj się być odpowiedzialny. Dbaj o jej bezpieczeństwo.


- Bądź wrażliwy i czuły, ale w odpowiednich granicach. Nie pozwól, by przesadna „miękkość” odebrała Ci męskość w jej oczach.


- Rozmawiaj z nią i wykazuj zainteresowanie jej życiem oraz problemami. Czas poświęcony żonie jest święty. Ważniejszy od czasu poświęconego pracy, kolegom, hobby itd. (1 Tymoteusza 5:8).


- Bądź wierny. Inaczej wszystko co napisano wyżej nie będzie miało żadnego sensu.

Do kobiet


- Bądź uległa, pracuj nad tym. Gdy nie zgadzasz się z jego decyzjami pamiętaj, że ważniejsze od tego co powiesz będzie to, jak to powiesz. Niech w Twoim słowach (nawet wyrażających krytykę) słyszy łagodność i szacunek. Musisz sprawić, by czuł się kimś bardzo ważnym i autorytatywnym w Twoim życiu. Gdy będzie się czuł Panem i Głową domu, gdy pozwolisz mu czuć, że należysz do niego, będzie skłonny zrobić dla Ciebie tyle ile Ty dla mężczyzny, przy którym czujesz się kochana. (Efezjan 5:22,33 część b).


- Traktuj seks jak sztukę i zabawę, w której sami ustalacie reguły (w luźnych ramach). Wystrzegaj się stereotypów i nie ulegaj schematycznym „normom” narzucanym przez społeczeństwo. Pamiętaj, że sami nie znamy na tyle swojego ciała i psychiki, by wyrokować „z góry” co będzie przyjemne i wzmocni miłość, a co nie. Wychodź z założenia, że ważniejsze od tego z czego można zrezygnować jest to, co można zrobić dla partnera. (1 Koryntian 7:4).


- Bądź kobietą. Pielęgnuj w sobie wrażliwość, zachwycaj się sukienkami w sklepie, wypłakuj się w jego dłonie, wzruszaj się na filmach, spędzaj czas z koleżankami. Pokazuj swoją delikatność, kieruj się uczuciami.


- Dbaj o swój wygląd. To bardzo ważne. Traktuj to jako jeden z atrybutów swojej kobiecości. Pracuj nad tym co w wyglądzie Twojego ciała zależy od Ciebie. Nawzajem zachęcajcie się do dbania o swój wygląd i róbcie to razem.


- Rozmawiaj z partnerem i w jasny sposób mów mu o tym czego oczekujesz. Gdy pragniesz, by sam się czegoś domyślił daj mu na tyle sugestywne znaki, by miał szansę się tego domyślić.


- Bądź wierna. Traktuj wierność jako podstawę związku. Zdawaj sobie sprawę, że niewierność i nielojalność wobec partnera niszczy nie tylko wasze uczucie nawet jeżeli on o niczym nie wie. Niszczy to również Twoją zdolność do kochania.

Z całą pewnością praca nie jest pełnym obrazem tego, co poruszono w treści. W rzeczywistości już kilkakrotnie „kończyłem” tą pracę, jednak wciąż wpadały mi do głowy nowe zdania, które uznawałem za godne przytoczenia, aż w końcu po zebraniu ponad 30 stron postanowiłem zakończyć. Tak można by pisać bez końca przecież i nigdy nie dojść do finalnego celu. To moje ciągłe dopisywanie dowodzi jednak, że temat związków nigdy nie będzie w pełni wyczerpany. Zawsze po opisaniu zagadnienia pojawi się kilka uwag, które chciałoby się jeszcze wcisnąć w białe strony. Dlatego wolałbym, żeby ten krótki w rzeczywistość referat był raczej początkiem do czegoś „dalej”. Do rozmowy, wymiany poglądów na temat tego o czym pisano lub rozbudzenia apetytu na tę wiedzę jeżeli jeszcze nie jesteś w związku.


Chociaż ludzie bardzo zainteresowali się problemami płci – tak można określić to o czym rozważaliśmy – to wciąż istnieje wiele różnych, sprzecznych spojrzeń na tą tematykę. Chociaż, więc starałem się poruszać kwestie przyjęte społecznie i naukowo za ustalone, to nie dało się uniknąć wyrażenia swoich indywidualnych opinii na różne z poruszanych tematów. Jak mogłem tak starałem się w ograniczonej „gabarytowo” treści uzasadnić wnioski i stawiane hipotezy cały czas świadomy swojej omylności i innych typowo ludzkich przywar. Szczerze wierzę jednak, że moja praca będzie miała zastosowanie w życiu kogoś jeszcze oprócz mnie i mojej przyszłej partnerki, ale namawiam do konfrontacji wszystkiego czego się dowiedzieliście z partnerem oraz przepuszczenia całej treści przez sito swojej wiedzy, sumienia, zrozumienia itd. Strasznie się wkurzam jak jakaś pani psycholog w poradniku małżeńskim klepie pewniki o mężczyznach, które w ogóle nie dotyczą mnie ani innych znanych mi przedstawicieli mojej płci. Przydałaby się skromność i refleksja nie tylko nad unikalnością każdego mężczyzny i każdej kobiety, ale również nad dystansem do współczesnej psychologii, seksuologii, antropologii…, które wciąż nie są w stanie opisać doskonale nas – ludzi.

Kreator stron www - szybka strona internetowa