Black metal


Czasami człowiek ma pragnienie napisania, stworzenia czegoś mimo braku szerszego grona odbiorców – i to właśnie jest „black metal” :). To potrzeba powołania do życia, w osobistej rzeczywistości pewnych emocji, prawd, słów – lub czasami mniej filozoficznie - dźwięków. Black metal zachwyca, bo nie jest muzyką do zabawy, nie służy rozrywce, lecz jest duchowym impulsem, ingerencją w osobowość. Takie przesłania powinien nieść na swych ciemnych skrzydłach. Ktoś powie, że to równie dobrze może dotyczyć wielu innych gatunków muzyki... i ma rację. Black metal wcale nie jest w tej kategorii wyjątkowy. Osobiście uwielbiam doświadczać podobnych stanów przy muzyce ambient, drone, poważnej, filmowej… Wszystko będzie dobre jeżeli tylko przepełnimy to realnością, smutkiem, trudem… Dlaczego akurat to, a nie radość i zabawa? Jak wspomniałem na początku ta muzyka nie służy rozrywce, lecz duchowej kreatywności, a nic tak nie zatrzymuje nas w rutynie życia jak śmierć, nieszczęście, smutek, lub piękno wyższego rzędu – gwiazdy, księżyc, szpony gałęzi próbujące złapać garść szarego nieba, stary dom z czarnymi oknami…. Radość jest zachwycająca i sam o nią zabiegam, lecz to nie ona każe szukać odpowiedzi na pytania. Najgłośniej pytamy „dlaczego” w obliczu cierpienia i wtedy często rozpoczynamy nową drogę życiową. Z tłumu innych stylów wyróżnia ją poziom ekspresji. Ma być najmocniej, najgłośniej, najprawdziwiej. Jeżeli słuchanie Wojciecha Kilara jest masażem dla ciała to Black Metal jest chirurgicznym cięciem. Trzeba to tylko zrozumieć. To nie łatwe dla kogoś, kto nie żyje własnym wewnętrznym światem, ani dla ludzi, którzy przejawiają płytką duchowość na poziomie zewnętrznych systemów religijnych. Ktoś dostrzegający prawidłowości i piękno w szumie i chaosie widzi jednak więcej, a nie mniej od kogoś kto rzuci okiem i powie „tam nic nie ma”.

Nie sądzę, by black metal odkrywał całe swoje piękno przed fanatykami gatunku, którzy muszą w swej karierze podpalić kościół i wytatuować sobie krzyż do góry nogami. Przed rozwścieczonym tłumem, który musi komuś obić ryj, żeby być „black” albo przed ubranym w skórę pijanym nastolatkiem, który musi wybić jakąś szybę, by poczuć, że żyje. Black metal ma dać Ci siłę, by robić to, co uznajesz za słuszne. Dla mnie to muzyka królów, potężna i budująca. Muzyka ludzi silnych, którzy potrafią siłę chaosu ujarzmić do wykorzystania we własnym życiu, a nie ludzi, których chaos pochłania i rozmnaża się w ich własnym życiu. Zbliżać się do dzikiego zwierzęcia może tylko ten kto wie, że da radę je ujarzmić, a nie ten kto zostanie zjedzony. Dzikiego mustanga nie dosiada się po to, by pędzić razem z nim, lecz by to on pędził tam gdzie my chcemy. Tym jest moim zdaniem black… manifestacją własnej siły i wydaleniem słabości, a nie odwrotnie.

Być może kiedyś black metal miał inne, bardziej radykalne cele, lecz dziś – nie boję się tego powiedzieć – jest już odrobinę ujarzmiony. To wcale nie znaczy, że stał się mniej interesujący, raczej stał się bardziej użyteczny. Nie jest już tylko intrygującym zjawiskiem, ale narzędziem. Szczerze zazdroszczę jednak tej ekscytacji tym, którzy są na granicy zrozumienia tych dźwięków. To jak prawdziwa miłość… najpierw emocjonalna, potem rozsądna i wreszcie dojrzała i wieczna – przynosząca wymierne korzyści. Budująca schrony i azyle dla dusz, albo wykuwająca zbroje i miecze do walki. W tym czarnym ogniu powstaje siła, oręż i dostojność, lecz kto dotyka się swą papierową duszą do rozgrzanego żelaza ten płonie. Nie dla każdego jest black metal, tak jak nie dla każdego jest alkohol. Smutek jednych oczyszcza innych rujnuje. Prawda jednym pozwala zmienić życie innych przytłacza. Wolność jednym pozwala dosięgać gwiazd innych przeraża. Black metal jednych wzmacnia innych zabija. W obu przypadkach spełnia swą wzniosłą rolę.

Kreator stron www - szybka strona internetowa