Rzecz o Prawdzie


Jedno z najdonioślejszych pytań w większości dziedzin naszego życia brzmi: co jest prawdą, czym jest prawda? I oczywiście, gdzie się nie spojrzy to słychać inną odpowiedź. Prawdą jest jednak tylko to, co odpowiada rzeczywistemu stanowi, kolejom rzeczy i faktom. Bardzo trudno dziś określić, czym jest prawda, ponieważ codziennie poznajemy nowe argumenty zmieniające, to, co uznawaliśmy za prawdę wczoraj. Ponieważ jesteśmy tworami niedoskonałymi, lecz za to z umiejętnością uczenia się, proces korygowania „prawdy” wydaje się naturalny i zgodny z porządkiem istniejącym pośród życia na naszej planecie. Na przestrzeni wieków wierzono boskość zwierząt, boskość ludzi, królów, choroby jako boska kara itd. Wydaje się, że cały ten rozwój świadomości społecznej, co do tego czym jest Prawda wciąż obecny jest w życiu każdego człowieka, a wieki zaciemnienia można zminiaturyzować do jednego życia. Gdy jesteśmy małymi dziećmi wierzymy w krasnale lub inne bajkowe stworzenia. Nic dziwnego, że dorośli tylko patrzą na nas z uśmiechem, gdy o nich opowiadamy. Gdy kończymy szkołę mamy wspaniałe plany na życie, ale bardziej doświadczeni współczują nam zawodu, którego doznajemy w zetknięciu z twardą ekonomią i ludzką chciwością. Kiedy jesteśmy już starcami nikogo kto, by górował doświadczeniem już nad nami nie ma, ale nic nie wskazuje na to, by dojrzałość lub starość była tym etapem życia, na którym wiemy już wszystko o regułach istnienia. Prawdopodobnie ktoś żyjący dwa razy dłużej uśmiechałby się do nas z rozbawieniem podobnie jak do dziecka wcześniej. Nic też nie wskazuje, byśmy dziś mieli już za sobą wszystkie cienie umysłu i żyli w erze pełnej wiedzy o czymkolwiek. Jedno jednak powinniśmy już osiągnąć chłostani kijem dawnych dziejów, jednego powinniśmy się już nauczyć – skromności. Jeżeli ktoś tego nie posiada to znaczy, że wciąż jest „za murzynami” bez względu na to jak wiele ksiąg przeczytał i jak wielką wiarę ma w cokolwiek.


Prawda to fakty. Ktoś, kto uważałby, że posiadł prawdę nie mógłby się, więc obawiać niczego, co jest stwierdzonym faktem, gdyż prędzej czy później prawda zaakceptuje wszystko, co jest faktem. Jakie praktyczne zastosowanie ma pogodzenie się z tym wywodem? Głód wiedzy… głód wiedzy jest owocem tej świadomości. Gdy zdamy sobie sprawę, że każdy fakt doprowadza nas do prawdy i sprawia, że jest ona wyraźniejsza rozbudza się w nas pragnienie poznawania ich – poznawania faktów! Często ludzie jednak boją się polemiki ze swoimi poglądami nawet w myślach. Dlaczego? Nie koniecznie, dlatego, że są świadomi kłamstw, które mówią. Często wierzą w swoje poglądy, bardzo mocno, ale brak im skromności lub odwagi, by otwarcie poddawać próbie prawdziwość swoich poglądów. Czasem to paradoksalnie brak czasu mimo, że prawdy, w które wierzą kosztują ich o wiele więcej. To w tym wypadku trochę tak jakby piec w piekarni ciasto dla domniemanych klientów, ale nie znajdować czasu, by sprawdzić czy Ci klienci rzeczywiście są. Dlaczego brak czasu? Bo cały czas zabiera pieczenie ciasta.


Prawda jest otwartą księgą, w której wszystko, co prawdziwe jest już zapisane. Prawda jest jedna i niezmienna, cały czas ta sama i z pewnością wciąż różna od jej pojęcia przez każdego z nas. Nie bójmy się poznawać wszystkich faktów, bo wybiórcze ich traktowanie stworzy sensem naszego życia prawdę częściową lub zniekształconą – kłamstwo. Podejście to jest równie destrukcyjne, co zaniechanie sprawdzenia stanu technicznego swojego samochodu w obawie, że „coś” wyjdzie na jaw i może trzeba będzie udać się do mechanika. Czy oby na pewno lepiej nie wiedzieć?


„Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i nieobliczalne. Któż może je poznać?” pisał biblijny pisarz Jeremiasz. Miał rację. Serce nie tylko motywuje do często nie mądrego postępowania swoją przemożną siłą uczuć, ale często też nie pozwala rozumowi spojrzeć obiektywnie na wszystkie argumenty w danej sprawie. Gdy do tego dodamy pragnienie „posiadania racji” i brak skromności łatwo będzie zrozumieć, że społeczeństwo ludzkie to w większości ignoranci, którzy po prostu nie badają tego, co z góry nie pasuje do ich wizji świata. W większym stopniu dotyczy to środowisk konserwatywnym i radykalnych, które są skłonne nawet znienawidzić, odizolować lub zabić za wspomnienie o tym, że coś może być „inaczej”, w mniejszym liberalnych, które jednak i tak stroszą się na myśl o tym, że to konserwatyści mogą mieć rację.


Brak skromności, dystansu i obiektywizmu sprowadza ludzi do klatki własnych poglądów, która staje się coraz ciaśniejsza wraz z kolejną „nieomylną, pewną lub i tak słuszną mimo wszystko” regułą, prawdą, zasadą lub prawem. Istnieje coraz więcej źródeł wiedzy, które jednocześnie podają interpretację skrzętnie przeciskając pod przykryciem argumentacji. W rezultacie ludzie nie przekazują sobie faktów, lecz poglądy. Do czego można to przyrównać? Do przedstawiania obrazów słowami zamiast pokazać je przed oczyma. Kiedy ktoś słucha opisu kolorowego pejzażu, a potem otwiera oczy i doświadcza go zmysłem wzroku nie rzadko chce powiedzieć: „a jednak tak to wygląda, zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałem, gdy mi o tym opowiadałeś”. Podobnie jest z prawdami układanymi w naszym życiu. Nie pozwalajmy, by w naszych umysłach żyło wyobrażenie prawdy. Poznawajmy fakty i zobaczmy prawdę samodzielnie.

Kto rządzi Prawdami naszego świata?

Od dłuższego czasu Prawda jest moją pasją. I sądzę, że udało mi się wypracować w życiu bardzo ważną cechę, niezbędną w poszukiwaniu Prawdy: obiektywizm. Jego brak jest u większości ludzi skutkiem emocjonalnego przywiązania do własnych poznanych lub przekazanych prawd. Ich zamknięty obraz świata staje się betonową wierzą na samym środku serca i umysłu. Z przebiciem jej mają problem nawet najmocniejsze argumenty. Tymczasem Prawda wymaga całkowitej elastyczności, masz być jak plastelina poddająca się dłoniom argumentów i faktów, które chcą wyrzeźbić wspaniały posąg. I na początku każdy z nas taki jest. Niestety po jakimś czasie wielu ludzi twardnieje i pozostaje na etapie ulepionego ucha, stopy lub ręki. Zachować dystans, świeżość i elastyczność do zewnętrznego świata jest, więc jednym z warunków zgłębienia Prawdy.


Problemem, który wprowadza fałsz jest zależność informacji i ich wiarygodności od ludzi, którzy nie mają kompetencji do przekazywania wiarygodnych informacji. Rzecz jest doniosłą, ponieważ tak naprawdę ten, kto rządzi informacją tak naprawdę rządzi całym naszym światem. Jeżeli przekonam Cię, że jutro będziesz miał sanepid w swojej restauracji to spędzisz cały dzień i noc na zadbaniu o jej czystość. Jeżeli przekonam Cię, że za rok umrzesz z powodu swojej otyłości zaczniesz przestrzegać najrestrykcyjniejszych diet, byle tylko o siebie zadbać wreszcie. Jeżeli przekonam Cię, że cukier zdrożeje o 100% zaczniesz robić zapasy nawet, jeżeli jeden kilogram wystarczy Ci na miesiąc. Mogę skłonić Cię do wszystkiego, nawet najbardziej idiotycznych działań, niemoralnych i destrukcyjnych jeżeli będę miał władzą nad informacją. Mogę sprawić, że będziesz obsługiwał komorę gazową, że wysadzisz się w powietrze w domu towarowym, zamordujesz własne dzieci lub przez całe życie będziesz siedział po turecku o chlebie i wodzie. I najważniejsze… zrobię to bez przemocy i nalegania. Sprawię, że sam będziesz tego pragnął. Tak się dzieje do dziś.


Bardzo wiele wskazuje, że informacje winne być rzetelnymi są w większości dziedzin naszego życia kłamliwą propagandą, która usadza nas na miejscu jako bezczynnych i biernych wobec wszystkich niegodziwości i niesprawiedliwości, a czasem czynnie wspierających zło. Przykładów na powyższe mamy wiele – sekty, totalitarne systemy polityczne, materializm…, a największe zbrodnie odbywające się za przyzwoleniem społeczeństwa dzieją się wobec tego samego szablonu i z tego samego powodu. Szablon jest bardzo prosty. Chcąc manipulować całymi masami ludzi wystarczy na początek stworzyć problem i wskazać wspólnego wroga zagrażającego naszemu dobru (fałszywa informcja). Nie wnikając w to czy są to urojone niebezpieczeństwa czy nie można wymienić kilka takich wrogów obecnych w naszym świecie: terroryzm, Szatan, partia polityczna, gang… cokolwiek. Następnie podsuwamy obraz zła, jeżeli czegoś nie zrobimy i rozwiązanie, na które ochoczo się zgodzimy w obliczu zagrożenia (kolejna fałszywa informacja). Tak zrobił Hitler, tak się dzieje w Korei Północnej, tak się dzieje, na co dzień w systemie ekonomicznym, tak robią koncerny i wielkie korporacje. Skutek jest taki, że rozwiązując urojony problem odpowiedzialni za to ludzie osiągają własne cele kosztem społeczeństwa. Oto prosty przykład:


Załóżmy, że jesteśmy w lesie na wycieczce w małej grupie. Spacerując opowiadam Tobie i Twoim znajomym, jak to ostatnio byłem na kursie przetrwania, zdobyłem wiedzę o tropieniu zwierząt oraz o tym jak sobie radzić w sytuacjach zagrożenia. Buduję swój obraz autorytetu, by wykorzystać to w przyszłości. Gdy nadchodzi wieczór z przerażeniem w oczach wychodzę z krzaków i mówię: „Niedźwiedź jest blisko! Zachowajcie spokój”. Po czym mogę wydawać Tobie i Twoim znajomym różne polecenia, nawet takie, których wydadzą się zupełnie absurdalne i destrukcyjne. Moje możliwości wzrastają wraz z poczuciem Twojego zagrożenia oraz moim autorytatywnym obrazem w Twoich oczach. A w rzeczywistości może nie być ani niedźwiedzia, ani ja mogę nie mieć żadnego pojęcia o zachowaniu w lesie.


Skala, na jaką takie matactwo dzieje się w naszym świecie jest zatrważająca i zdumiewa jak dalece bezkrytycznie ludzie potrafią stawać murem za kłamstwami wciśniętymi im jako Prawda. A tam, gdzie brak jest owej krytyki powinna nam się już zapalić czerwona lampka.


Wspaniale dowodzi tego doświadczenie opisane w książce znanego psychoanalityka Ericha Fromma (Zeskanowane strony z opisem doświadczenia oraz wnioski zostały zaczerpnięte z książki Ericha Fromma „Anatomia ludzkiej destrukcji”, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2005, str. 60-64.).

To co niepokoi najbardziej w doświadczeniu to, to jak bardzo zaskakujący...

Czy rozsądnie jest oczekiwać, że skoro w skali laboratoryjnej kilku ludzi w białych fartuchach może skłonić kilkudziesięciu innych do okrucieństwa unieważniającego ich podstawowe zasady moralne to jest to mniej możliwe w skali światowej, gdzie manipulantami są całe rządy, władze, i firmy zdolne kupić całe kraje? Zdecydowanie nie. I nic nie wskazuje, że glina z której jesteś ulepiony Ty miałaby być inna od tych na których przeprowadzono doświadczenie.


Kiedy reportem wiadomości zasiada przed kamerą i opowiada o wydarzeniach światowych w istocie nie podaje nam żadnych sprawdzonych przez siebie wiadomości. Jest tylko (jak to ujęto w filmie „Wezwanie do przebudzenie”) „powtarzaczem”, który nie ma bladego pojęcia czy mówi prawdę. Mówi to, co mu przekazano, a co w gruncie rzeczy zależy od właściciela stacji telewizyjnej. A teraz pomyśl… jeżeli stacja telewizyjna należy do Pana X, który jest też właścicielem firmy farmaceutycznej produkującej np. lek na migrenę o przemilczanych tragicznych skutkach ubocznych to jak myślisz, co telewizja Pana X wyemituje w reportażu o swoim leku? Czy możesz się spodziewać obiektywnej prawdy? Dopóki nie zauważysz powiązań między telewizją, a ich właścicielami i interesami będziesz skłonny traktować z powagą informacje podawane na szklanym ekranie. Tymczasem jest ona narzędziem propagandy, którą dobrowolnie przyjmujemy codziennie. Jednym z niewielu wciąż niezależnych źródeł jest Internet, ale wielkie korporacje już od lat prowadzą starania o wzięcie go w posiadanie, o czym świadczą próby wprowadzenia w życie cenzury w stylu ACTA. I znów tworzy się wyolbrzymiony problem (prawa autorskie), którego rozwiązanie będzie służyć głównie małej garstce bogatych ludzi, którzy skupią władzę nad milionami i miliardami, podczas, gdy Prawda wciąż będzie leżeć przydeptana wielką stopą z napisem „naiwność”. Kto więc rządzi Prawdami naszego świata? Ci, którzy dzierżą władzę dobrowolnie oddaną im z naszych rąk, gdy ludzkość wymyśliła pieniądze. Ten, kto dziś ma pieniądze rządzi światem. Nawet kampanie prezydentów są finansowane przez finansowych królów. Jak inteligentny człowiek może nie dostrzegać między tym związków.

Prawda, a krytyka

Prawda nie boi się krytyki. Nie zabija, ani nie wyklucza ze społeczności za podważanie doktryn. Jest raczej starcem, który słysząc oskarżenia podchodzi z uśmiechem jak do małego dziecka i mówi: „widzę, że tego nie rozumiesz, ale nie denerwuj się, zaraz wszystko Ci wytłumaczę”. Tak reaguje Prawda na krytykę. Jest łagodna i uśmiechnięta, bo wie, że jest Prawdą. Pomyśl o partii politycznej, religii, wyznaniu, w którym jesteś i spróbuj podnieść tam otwartą krytykę. Czy będziesz widział tam reakcję opisanego starca?


Przypomina mi się w tym momencie fragment pewnego filmu, w którym lekarka na opuszczonej wyspie próbuje pomóc choremu chłopcowi podając mu leki. Zacofana miejscowa ludność jednak nie pozwala na to posądzając lekarza o magię i kontakty z demonami. Reakcja pani doktor bardzo jasno pokazuje jak zachowuje się Prawda. Nie wyzywa ich od „ciemnych”, nie obraża się… tylko patrzy jak na biednych ludzi skrępowanych dawnymi zabobonami. Próbuje tłumaczyć, ustępuje, gdy widzi złość i jest bardzo, bardzo daleka nie tylko od nienawiści i niechęci do tych ludzi, ale i pozostawienia ich. I oto jawi nam się wspaniały pokaz prawdy i tego jak ją poznać. Ten, kto reprezentuje Prawdę nie będzie na Ciebie krzyczeć, zniechęcać do zadawanie pytań. Będzie do tego zachęcać, tak jak opisana pani doktor, która w myślach pewnie się modliła o to by ktoś tylko powiedział: „no dobrze to najpierw nam to wyjaśnij”. I podobnie jak pani doktor, Prawda będzie nalegać i nie opuści Cię, bo wie, że jesteś tylko oszukaną ofiarą.


A teraz popatrz na rozmowy polityków albo gniewne spojrzenia duchowych przewodników, gdy mówisz „ja w to nie wierzę” lub zachowania ich wszystkich, gdy udowadniasz swoje racje. Czy zachowują się jak Prawda? Poklepują Cię po ramieniu i mówią: „to wspaniale, że zadajesz tyle pytań, że jesteś taki wnikliwy z pewnością zaraz wszystko zrozumiesz”? Owszem niektórzy tak robią, ale potem szepczą Ci do ucha „tylko mam nadzieję, że nie mówiłeś nikomu o tym, prawda”? A potem, gdy nie są w stanie walczyć z Tobą na argumenty usuwają Cię bezpiecznie nie wzbudzając niczyjego sprzeciwu. Taki scenariusz od wieków rozgrywa się na obszarach polityki i setek nie wyjaśnionych morderstw oraz zniknięć, a nawet religii, która zdaje się, że przyjęła podobną taktykę. Tym sposobem wszystkie fałszywe molochy zdradzają swoją kłamliwą naturę – boją się publicznej krytyki, zachowując jedynie pozory tolerancji. Podczas, gdy Prawda głośno nawołuje: „wynieśmy tu wszystko, zbadajmy, mówmy na głos i otwarcie poddajmy się próbie”


Zauważyłem ostatnio interesującą zależność pomiędzy wielkimi korporacjami, a religiami. W Polsce od pewnego czasu mówi się (wciąż jednak po cichu) o wprowadzeniu żywności modyfikowanej genetycznie na poziomie podstawowym – ziarna. Firmą posiadającą monopol na modyfikowane genetycznie ziarno (GMO) i mającą wejść również na nasz rynek jest Monsanto. W Centrum prawnym stanu Kalifornia rozpatrywano swego czasu oznakowanie tej żywności jako żywności modyfikowanej genetycznie (symbol sprawy SB-63), lecz mimo przejścia projektu w legislacji stanowej, gubernator (dobrze znany nam pan A. Schwarzenegger) odrzucił ją. Argumentacja ze strony firm przeciwnych oznaczeniu jest nader żenująca i uderzająco podobna do argumentacji religii chroniących swoich wiernych przed „szatańską” wiedzą. „Powodem dla którego niepokoi nas znakowanie jest wywoływanie niepotrzebnego lęku u konsumentów. Dopóki przemysł nie będzie miał szansy przekonać ludzi, czemu chcemy używać tej technologii oraz do pokazania jej wartości nie sądzimy, że naklejka z ostrzeżeniem im pomoże”. Nie wiem czy to rozumiesz dobrze, ale wielka korporacja nie ma zamiaru informować Cię jako konsumenta o tym, że ta żywność jest modyfikowana genetycznie dla… Twojego dobra :). Innymi słowy jesteś zbyt głupi by dokonać obiektywnej oceny i wolnego wyboru, lepiej będzie dla Ciebie jeżeli wciśniemy Ci modyfikowaną żywność do gardła, bo to dla Twojego dobra tylko… o tym jeszcze nie wiesz, ponieważ jeszcze tego nie zdołaliśmy udowodnić (nawiasem mówiąc). Jeżeli nie zauważyłeś podobieństw to wspomnę Ci, że taktyka „nie informowania dla Twojego dobra” jest przez religię praktykowana od wieków. Do dziś celowo zniechęca się ludzi do czerpania wiedzy ze źródeł alternatywnych karmiąc ich tylko jedną prawdą. Na obronę swojego podejście mają argument ten sam, co korporacja modyfikująca żywność genetycznie – to dla waszego dobra. Duchowny przewodnik Twojej religii będzie Cię przestrzegał przed rozmowami z wyznawcami konkurencyjnego wyznania, mówiąc oczywiście o „szatańskim” wpływie ich argumentów na Twoją wiarę, tak samo jak z drugiej strony za odstępcę i heretyka posądzi się człowieka obnażającego nielogiczność biblijnych interpretacji swojej organizacji religijnej. Każda kłamliwa, fałszywa lub szkodliwa instytucja bez względu na charakter czy to ekonomiczny czy religijny, musi dla zachowania twarzy ustawić zasłonę nad wiedzą, która ją dyskredytuje. Niemal zawsze pada ten sam argument, który w uproszczeniu brzmi: „jesteś zbyt głupi lub zbyt słaby, by o tym wiedzieć i nie dać się zwieść, więc lepiej dla Ciebie żebyś nie wiedział”. Oczywiście argument wisi w powietrzu i jest uniwersalny do obrony każdego nawet najbardziej chorego poglądu. Równie dobrze przecież mogę Ci powiedzieć:


„najważniejszym dobrem są pieniądze i jedyną prawdziwą religią jest materializm, ale jeżeli będziesz zbyt głęboko nad tym myślał to diabeł z pewnością przedłoży na Twojej drodze mnóstwo fałszywych argumentów, które z czasem przekonają Cię, że materializm jest zły i Twoja wiara legnie w gruzach. Jeżeli ktoś Cię będzie chciał przekonywać do innych wartości niż kasa szybko odrzuć jego nauki, by pielęgnować swoją wiarę i dostąpić wielu błogosławieństw w tym nowego samochodu i najdroższego markowego ubrania. Nigdy nie dyskutuj z tymi, którzy chcą Cię odwieść od właściwej drogi, niech Twoje bogactwo będzie dla nich wystarczającym świadectwem.”


Prawda, że brzmi idiotycznie i naiwnie? Niestety człowiek uczony tego od dzieciństwa nigdy nie pozna kłamstwa, w jakim żyje dopóki nie odważy się zajrzeć za parawan napiętnowanej „szatańskim” wpływem wiedzy i argumentów.

Przyszłośc Prawdy

Patrząc na naszą rzeczywistość zdaliśmy się zapomnieć już o oczywistych prawdach służących naszemu dobru. Jedną z nich jest zasada współpracy, która ukazuje korzyści z działania zintegrowanego zamiast indywidualnego. Napisałem, że zdaliśmy się o tym zapomnieć, bo nie dość, że nie patrzymy już na naszą planetę i ludzi wokół jako jeden organizm to wciąż dzielimy go i propagujemy indywidualności i konkurencję. Każdy nowy teleturniej, widowisko sportowe, nawet rynki pracy wymagają wybicia się przed innych, ogrania innych, a czasem nawet upodlenia. Każde kolejne wyznanie buduje własne ośrodki kultu, własny system wierzeń, a nawet decyduje o innych zwyczajach i o tym, co wypada, a co nie. Kultury w kulturach i ciągłe dzielenie się. Jeżeli jednak od zarania dziejów obserwujemy jak współpraca rodziła harmonię i efekt, to czego się chcemy spodziewać zastępując ją współzawodnictwem? Ktoś powie: „ale to właśnie efekt wolności słowa, wolnej krytyki”. To nie efekt krytyki, ani wolności. To akurat to raczej efekt ciągłego zastępowania starych kłamstw nowymi. A może, gdy ktoś powie „to kłamstwo”, co wcale nie musimy otrzymać innej w zamian. Może właśnie brakuje nam wyczyszczenia ze wszystkich głupich praw, poglądów, mitów i oszustw. Może kiedy ktoś nam pokarze, że to w co wierzymy, to nie prawda to nie powinniśmy szukać innej masy na zalepienie tej pustki. Być może prawda leży w nas cały czas i jest raczej zakopana pod tymi wszystkimi ludzkimi poglądami. A wtedy okazać się może, że tajemnicą prawdy w naszych czasach nie jest już poznawanie odpowiedzi, lecz zdarcie z tablicy naszych umysłów kłamstw, pod którymi Prawda wciąż czeka na odkrycie już zapisana.

Kreator stron www - szybka strona internetowa