Dziewczyna ze zdjęcia

Twój wzrok…
Nigdy naprawdę nie doświadczony przeze mnie.
Twój dotyk…
Nigdy na skórze mojej nie złożony.
Brzmienie głosu…
Nigdy nie usłyszane.
I uczucie…
Nigdy nie doznane.


A jednak… skoro zdjęcie tylko Twoje wystarczy
By Twe spojrzenia w moje myśli zapadły
To czy nie jesteś przeznaczeniem moim nigdy nie spotkanym?
I czy rozum musi więcej ofiarować zmysłom pozostałym?


Ten stan…
To nie miłość i nie zakochanie, nie zauroczenie…
Lecz pewności posiadanie.


Bez względu na dzień i noc,
Bez względu na radość i smutek,
Kłamstwa i prawdy, wierności i zdrady, życie i śmierć…
Moja wiara jest moim tytułem własności.


Gorętsza niż ogień, namiętniejsza niż ciała w pożądaniu oblane,
Potężniejsza od wiatrów w huraganach pędzących,
Dziksza niż lwy w ciasnej klatce złapane
I cierpliwa…
Z minutami, dniami, latami i wiekami w pojedynku stanie.


Bo choćbym życie całe miał oddać na czekanie,
Choćby po życiu lat jeszcze tysiąc do chwili, gdy Księżyc ze swego nieba spadnie…
Wiara moja zwycięży.
Bo kto się z Wiecznością przyjaźni, od Wieczności wiarę taką w prezencie dostaje.


Nie wierzysz mi, nie ufasz?
Uśmiechasz się tylko delikatnie,
Tak jak obdarzona komplementem uśmiechasz się chyba zawsze…


A ja już się zastanawiam, co Ci powiem kiedy się spotkamy.
Myślę o tym jakie miejsca lubisz najbardziej,
Jaki jest Twój ulubiony kolor, jakie lubisz kwiaty,
Czy łatwo się wzruszasz, czy często płaczesz…
Jak brzmi Twój uśmiech, czy lubisz tańczyć…


Czy kiedy Cię obejmę pokazując gwiazdy poczujesz tą samą co ja urokliwą magię…
I czy noc w enigmatycznej sieni posłana porwie Cię razem ze mną na koniec innego świata.
Czy ciało lub dusza Twoja tatuaże jakieś kryje
Czy ostatnim będzie ten na Twoim sercu, który swoim uczuciem ja sam wyryję…
Czy w spazmie szczytu namiętności ciało Twoje mocno zadrży wyrywając się z mych ramion,
Czy też spłynie delikatnie moim dłoniom się poddając…


Pytam wciąż, lecz… jestem pewny.
W boskiej bieli i satanistycznej czerni…
Poza inteligencją w głębokiej podświadomości
I w trzeźwości umysłu z racjonalistyczną precyzją…
Istniejesz dla mnie!!!
Nawet jeśli w to nie wierzysz.


Od niepoznania naszego miłością do Ciebie tylko żyje.
A miłość moja poza świat, który znasz wykracza,
Bo nie chwilowa jest, ani dozgonna, lecz wieczna.
…choć wciąż jeszcze nie doznana.


Schowana gdzieś w głębi Twego wnętrza
Kiedyś powstanie głośno wołając z dna tęskniącego serca:


Twój wzrok…
Nigdy naprawdę nie doświadczony przeze mnie.


Twój dotyk…
Nigdy na skórze mojej nie złożony.


Brzmienie głosu…
Nigdy nie usłyszane.


I uczucie…
Nigdy nie doznane.



Lecz chociaż wzroku Twojego wciąż nie doświadczyłem
W oczy Twoje głęboko mogę spojrzeć
I w duszy Twojej znaleźć mogę wszystko to,
Co w żadnej innej duszy dotąd nie odkryłem.
Zaczerpnąć z Twojego wnętrza mogę więcej niż ktokolwiek inny,
Odkrywając Cię bez granic z nagą duszą swoją sam przed Twoją nagą duszą stając.


I chociaż dotyku swojej dłoni, ciepła swego ciała… na mym ciele nigdy nie złożyłaś,
To każdej nocy mogę zmysły swoje Tobą nasycać.
„Aż do powodzi, do fali ostatniej z twarzą przy Twym skarbcu” czując smak Twojej rozkoszy.
I aż do komnat ostatnich, horyzontów najdalszych
Nad przepaścią Wszechświata przy moim boku stając
I posłusznie osiągając szczyt najwyższy pożądania.
W apogeum namiętności, pod rozkazem mojej woli
Niczym wierna Suka swego jedynego Pana.


I mimo szeptu Twojego ukrytego gdzieś pomiędzy milionami innych głosów
Krzyk Twój woła od wieków do serca mojego.
Jakby w wietrze gdzieś subtelnie ukryty przemierzając przestrzeń…
Jakby w liściu spadającym, co przed śmiercią głośno woła: „tutaj jestem, tutaj jestem…”!
Jakby w burzy, co z goryczą się wciąż gniewa,
Że ciał naszych spleść nie może deszczem z pochmurnego nieba.
Lub jak kropli niepozornej nieustanne opadanie
Z cichym, delikatnym dźwiękiem drążąc wszystko… nawet skałę.


I choć miłości Twojej długo jeszcze serce moje pewnie nie dozna
To cierpienia moje już dobiegły końca.
I w spełnieniu spokojnym ufnie mogę skonać
Wiem bowiem, że istniejesz i kiedyś na pewno Cię spotkam.
To miłość…
Schowana gdzieś w głębi Twojego wnętrza,
Kiedyś powstanie głośno wołając z tęsknotą do bliźniaczego serca.


Teraz zaś tylko w myślach Tobie przekazanych
I w słowach mogę zamknąć to wszystko, co czuje.
W kilku wiersza linijkach tego, co dla Ciebie napisałem…
Może kiedyś i Twoje serce wiersz ten tak samo zrozumie.

Anioły

Jesteś białym aniołem na skraju świata
Którego czekałem przez całe życie.
Mistyczną energią w omdlałe dłonie
Ofiarującą prawdziwy sens.
Jesteś białym aniołem wśród mroków duszy,
Który jak księżyc rozświetla noc
Staje się lampą na ciemnej drodze
I nadaje tej drodze treść.
Białym aniołem jesteś kochanie,
Jedynym celem w tym nędznym tchu.
Jesteś mi bliski aniele niewinny.
Bliższy od komnat mieszkalnych snu.
Niesplamioną wrażliwością gładzisz me dłonie,
A Twój dotyk opada na serce moje.
Męskie łaknienie każdego rodzaju
Sycisz swym wzrokiem łagodnym, anielskim…
Jesteś aniołem białym, przyjacielem dozgonnym.
Wśród kropel deszczu spadasz na mnie
I z wiatrem przybiegasz na szept moich myśli.
Wraz z liśćmi opadasz przed stopy me.
Jesteś białym aniołem, gdy tego zapragnę
Biały aniele kocham Cię!
Lecz, gdy tylko od świata zwykłego chcę odejść…
Mam dość już tej bieli i stwarzam czerń!


I czarnym aniołem Ty stajesz się dla mnie.
Otulasz spojrzeniem magicznym me serce,
I choć chcę być Twym Panem, zapomnieć nie mogę,
Że Ty nieoswojoną czernią jesteś.
Czarnym aniołem jesteś wśród zmroków
Zstępujesz z wrót światów w nieznaną czerń.
Znalezionym na niebie szlaku
I blaskiem księżyca skradasz się.
Opadasz stopami w tą zimną czerń,
Jak życie opada na zieleń wraz z deszczem.
A mrok ten, choć srogi nie krzywdzi Cię,
Bo czernią tą miłą ja właśnie jestem!


Jak biel z bielą stapiamy się więc w jedną biel.
I jak czerń z czernią stapiamy się też w jedną czerń.
Doskonałą, znakomitą…
Tworząc jedność wyśmienitą.
Aniołami jesteśmy dla dusz naszych pięknych.


Siła

Czasami jedna chwila wystarczy, jeden uśmiech lub spojrzenie.
Czasami moment zupełnie nieuchwytny i w zmysłach nie ujęty,
By obrócić w ruiny wszystkie wzorce i zamiary,
By wzburzyć wszystkie myśli poukładane i by unieść serce swoje ponad świat racjonalny.


Zaiste Twoje piękne oczy to spowodowały
I Twój uśmiech serdeczny, szczery. A może nieśmiały…?

Jaka to siła przewleka góry po fundamentach Ziemi?
Jaka moc zsyła wodę na wysuszone pola?
Jaka potęga za nic ma urazy i żale?
Jaka władza nie zważa na błędy, ani grzechy, ani nienawiść?
Jaka siła rozciąga wiatry nad oceanem?
Jaka moc otwarte wrota deszczu zamyka nad okręgu kształtem?
Jaka potęga pokonuje zło w najczystszej postaci?
Jaka władza nie drży przed śmierci rozkazem?


Miłość!


Stwarza kolory, dźwięki, zapachy …
Tworzy poezję, muzykę, obrazy…

W nicość obraca nieufność i zdrady.
Unosi się ponad wzorce, zakazy…
Przemienia w popiół problemy i troski,
A swoją siłą łamie okowy.

Miłość jak ogień rozpala serca,
Zapala nadzieję w omdlałe dłonie,
Pali zaś ogniem żywym nikczemność
I wszystko, co z złem w przyjaźnie przychodzi.


Potęga miłości wśród demonów Szatana
Rodzi drżenie i strach nieopanowany.
Władcy śmierci i ciemności przed Miłością na kolanach,
W jarzmach strachu i bojaźni porzucają swoje schrony.


Monument Miłości słowem nakazu
Otwiera bramy Hadesu i Śmierci.
W posłusznym milczeniu schylają głowy
Idee, mądrości, wierni i niewierni.


Kocham Cię

Jak dotyk ciepła w zimowy dzień
Kocham Cię.
Jak widok chmury oblanej w biel
Kocham Cię.
Jak światło słońca, gdy w mroku tkwię
Kocham Cię.
Jak pocieszenie w walce ze złem
Kocham Cię.
Jak błękit nieba, księżyca blask
Kocham Cię.
Jak przyjaźń bliskich w ponury czas
Kocham Cię.
Jak powiew wiatru w upalny dzień
Kocham Cię.
Jak słowo Boga, gdy gubię sens
Kocham Cię.


Jak ciepło ciała w samotną noc,
Jak wiarę w Boga i Jego moc,
Jak dobre słowo po ciężkim dniu,
Jak ciszę nocą, gdy pragnę snu,
Jak Twoją postać w promykach świec,
Jak piękno w ciałach i tańcu serc,
Jak szept nadziei, gdy wokół strach,
Jak znak pogody i szczęścia znak
Kocham Cię.
I wszystkim tym co powiedzieć chcę są te dwa słowa:
Kocham Cię.


To Ci dam

Dam Ci światło, dam Ci ciemność,
Dam Ci piękno i brzydotę.
Dam Ci spokój i niepokój,
Dam Ci uśmiech, dam Ci płacz,
Dam Ci rozkosz razem z bólem,
Dam Ci radość oraz smutek,
Dam szacunek z poniżeniem,
Dam Ci dumę oraz wstyd,
Dam Ci szczęście i nieszczęście,
Czasem słońce, czasem deszcz,
Czasem będę z gniewem patrzył,
Czasem z troską Cię przytulę.
Czasem z złością Cię odrzucę
Lub z czułością Cię przygarnę.
Ale miłość w tym wszystkim czystą Ci ofiaruje
I ani na chwile na pewno kochać Cię nie przestanę!


Zostań

W dłoniach Cię nie schowam i w klatce nie zamknę.
Twoją duszę, serce i miłość zniewolę Twym oddaniem.
Przyciągnę mocno do swych myśli krępując uczuciami
I nikomu Cię już nie oddam, moja na zawsze zostaniesz.

Będziesz własnością swego Pana i niewolnicą miłości,
Której szczęście żywić będzie nasze zaufanie,
Której szczęście rosą będzie dla wstydu, który się pojawi,
Dla bólu, który z rozkoszą ciała nasze scali.

Będziesz Damą i Królewną serca mojego,
Powietrzem, bez którego nic istnieć nie może,
Wodą, Ziemią i Ogniem świata mego całego
I wszystkich tęczy kolorem.

Zostań księżyca pełnią, słońca wschodem… zachodem…
Promieniem światłości, ciemności potęgą, zakazanym owocem…
Wszystkich chwil chwilą jedyną,
Wszystkich radości radością największą,
Ze wszystkich bytów, zjawisk i istnień zostań tą najpiękniejszą
Pierwszą i ostatnią, pierwszą i jedyną,
Żoną i Kochanką, Księżniczką, Suką Dziwką.

Zostań w moim sercu zostań w mojej duszy…
Dziś tylko dla Ciebie piszę wiersze, o Tobie myślę zamykając oczy.
O Tobie szepczę gwiazdom w nocy,
O Tobie marzę i rozmyślam
O Tobie opowiadam Bogu,
I Tobą swoje skryte fantazje nasycam.

Kreator stron www - szybka strona internetowa